Polska przegrała 0:2 z Włochami

Oblany egzamin reprezentacji Polski, chęci i wiary w meczy z Włochami starczyło na pół godziny

Aktualizacja: 12.11.2011 02:12 Publikacja: 12.11.2011 01:41

Jakub Błaszczykowski (z prawej) i Domenico Criscito

Jakub Błaszczykowski (z prawej) i Domenico Criscito

Foto: Archiwum, BS Bartek Sadowski

Włosi przyjechali do Polski w najsilniejszym składzie. Awans do Euro świętowali już wcześniej, o urlopach jeszcze nie myśleli. Dla zespołu Franciszka Smudy był to najpoważniejszy sprawdzian w tym roku.

Polacy grali bardzo dobrze przez pierwsze pół godziny. Szybko zorientowali się, o co chodzi rywalom. Włosi delikatnie trącali, kiedy sędzia był blisko, wybijali piłkę spod nóg z całych sił, nie licząc się z ewentualną kontuzją, gdy był daleko.

Ale Polacy zaproszeni do tańca szybko opanowali kroki. Arkadiusz Głowacki próbował pokazać Mario Balotellemu, kto jest gospodarzem tego meczu, a Damien Perquis i Eugen Polanski przyjęli rolę, jaką w naszej reprezentacji mają pisaną – agresywnie przerywali akcje przeciwników.

Błąd Szczęsnego

Przed meczem Smuda mówił, że nie może kazać swoim piłkarzom grać bardziej defensywnie, bo nie zgodzą się na to i będą chcieli atakować Włochów już na ich połowie. Tak było w pierwszych trzydziestu minutach i wyglądało to świetnie.

Włosi byli zaskoczeni rozmachem tych ataków, a Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski i Ludovic Obraniak grali tak efektownie i szybko jak w meczach ze słabszymi rywalami. – Czekaliśmy na rywali, graliśmy swoje – mówił po meczu Smuda i przyznał, że wszystko załamało się po straconej bramce.

Wojciech Szczęsny od początku meczu łapał piłkę z luzem i wiarą we własne umiejętności. W 30. minucie wznowił grę, rzucając ją do Obraniaka, ten piłkę stracił, a Balotelli zorientował się, że Szczęsny stoi za daleko linii bramkowej, i strzelił nad nim.

To była petarda z pozdrowieniami, dwa dni wcześniej polski bramkarz żartował, że Balotelli być może nie zagra przeciwko Polsce, bo tak jak w Manchesterze odpali fajerwerki w łazience i wywoła pożar. Włoch zrobił pożar, ale w linii naszej obrony, był najgroźniejszy spośród rywali.

Po stracie bramki Polacy przestali grać. Mówi się, że w naszej reprezentacji jest dwóch zawodników na światowym poziomie – Szczęsny i Robert Lewandowski. Kiedy bramkarz zrobił pierwszy poważny błąd, z jego kolegów uszło powietrze. Lewandowski wziął odpowiedzialność za grę całej drużyny, ale w pojedynkę nie był w stanie wiele zdziałać. Polacy przegrywali większość pojedynków, fizycznie odstawali od Włochów jak ekstraklasa od Serie A.

Drugi gol padł w 61. minucie. Gdyby Arkadiusz Głowacki grał tak dobrze, jak mądrze mówi w wywiadach, byłby najlepszy na swojej pozycji w kraju. Niestety, gra gorzej. Balotelli podawał, Simone Pepe tylko trącił piłkę, Głowacki ją przepuścił, a Giampaolo Pazzini strzelił Szczęsnemu między nogami. Polski bramkarz zrehabilitował się częściowo kilkanaście minut później w sytuacji sam na sam z Alessandro Matrim. W ostatniej minucie Matri nie wykorzystał jeszcze jednego prezentu od Głowackiego.

Błaszczykowski nie strzela karnego

Polacy dostali szansę na gola honorowego, kiedy po faulu Andrei Ranocchii na Robercie Lewandowskim w 85. minucie rzut karny wykonywał Błaszczykowski. Kapitan strzelił jednak po ziemi, w środek bramki, Gianluigi Buffon odbił piłkę przed siebie, a po chwili ją złapał. To był drugi i ostatni celny strzał Polaków na bramkę w tym meczu.

Przez 90 minut polscy piłkarze nie mogli liczyć na doping trybun. Przed meczem wystosowali apel. Poprosili fanów, by pokazali, że są najlepsi na świecie. „Za swój patriotyczny obowiązek uważamy jak najlepsze reprezentowanie naszego kraju poprzez występy w biało-czerwonych barwach oraz codzienną pracę i zaangażowanie w doskonalenie swoich umiejętności na treningach" – napisali, odcinając się jednocześnie od awantury o orzełka.

Gdzie jest orzeł?

PZPN wystawił piłkarzy na pierwszy ogień pytań o brak godła na nowej koszulce firmy Nike. Zawodnicy poprosili jednak, by nie pytać ich o decyzje „o charakterze marketingowym i biznesowym podejmowane przez PZPN". We Wrocławiu na stadionie było zazwyczaj tak cicho, że można było ze sobą rozmawiać szeptem. Od czasu do czasu kibice przypominali sobie o nowych koszulkach, pytając głośno: „Gdzie jest orzeł?", i ubliżając PZPN.

Polakom zabrakło orlich skrzydeł na koszulkach i na boisku.

We wtorek kolejny sprawdzian – mecz z Węgrami w Poznaniu.

Opinie

Franciszek Smuda trener reprezentacji Polski

Nie można być zadowolonym po takim meczu, ale można słabszą grę wytłumaczyć. Nie chcieliśmy czekać, co zrobią rywale, od początku próbowaliśmy przejąć inicjatywę. Udawało nam się tylko przez pół godziny. Byliśmy w tym czasie agresywniejsi, nie dawaliśmy rywalom budować akcji, odbieraliśmy piłkę na ich połowie. To zmieniło się po stracie bramki. Nie powiem, że była przypadkowa, albo że winę ponosi Wojciech Szczęsny. Owszem, wyszedł za daleko, ale akurat w chwili, kiedy mieliśmy piłkę i wydawało się, że nic nam nie grozi. Balotelli strzelił znakomicie i nagle wszystko się odmieniło. Popełniliśmy za dużo błędów, mam nadzieję, że za rok się nie powtórzą, bo nie mamy co marzyć o wyjściu z grupy. Włosi pokazali, w czym są lepsi. Zresztą nie tylko od nas. Przegrywaliśmy pod względem fizycznym, bywało, że odbijaliśmy się od nich jak piłeczki pingpongowe. Nie byliśmy tak cwani ani tak agresywni. Oni grali ostro, jakby to nie był mecz towarzyski. To nie jest zarzut, tak się gra. A my, niezależnie od wszystkiego, byliśmy mniej dynamiczni niż w poprzednich meczach.

Cesare Prandelli trener reprezentacji Włoch

Zaczęliśmy wolno, bo tak planowaliśmy, ale też zaskoczyła nas dobra gra Polaków. Znam waszą drużynę, cenię ją, uważam, że gra coraz lepiej, ale byłem przekonany, że nie wytrzyma tempa, które sobie narzuciła. I się doczekaliśmy. Bramka Mario Balotellego odmieniła sytuację. Jestem zadowolony, bo mimo że musieliśmy grać bez Antonio Cassano i Giuseppe Rossiego, drużyna prezentowała się przyzwoicie. Cieszy mnie także, że chociaż w czasie gry zmieniałem ustawienie, każde funkcjonowało tak, jak chcieliśmy. Balotelli może stać się wiodącą postacią kadry, ale to zależy tylko od niego. Graliśmy tak, żeby dać trochę przyjemności Włochom borykającym się z trudną sytuacją gospodarczą. Oglądaliśmy dwa, trzy ośrodki w Polsce i na Ukrainie, w których moglibyśmy zamieszkać podczas Euro, ale decyzję podejmiemy po losowaniu grup 2 grudnia. —notował s.t.s.

POLSKA – WŁOCHY 0:2 (0:1)

Bramki: M. Balotelli (30), G. Pazzini (60). Żółta kartka: E. Polanski (Polska), A. Ogbonna (Włochy). Sędzia: Laurent Duhamel (Francja). Widzów 42 tys.

Polska: Szczęsny – Piszczek, Głowacki, Perquis (68, Wasilewski), Wawrzyniak – Błaszczykowski, Polanski (65, Matuszczyk), Murawski (80, Dudka), Obraniak (56, Brożek), Peszko (65, Mierzejewski) – Lewandowski.

Włochy: Buffon – Abate, Ranocchia, Chiellini, Criscito (77, Ogbonna) – Pirlo (46, Pepe), De Rossi (46, Motta), Montolivo (62, Nocerino), Marchisio (61,

Matri) – Balotelli, Pazzini (62, Aquilani).

Włosi przyjechali do Polski w najsilniejszym składzie. Awans do Euro świętowali już wcześniej, o urlopach jeszcze nie myśleli. Dla zespołu Franciszka Smudy był to najpoważniejszy sprawdzian w tym roku.

Polacy grali bardzo dobrze przez pierwsze pół godziny. Szybko zorientowali się, o co chodzi rywalom. Włosi delikatnie trącali, kiedy sędzia był blisko, wybijali piłkę spod nóg z całych sił, nie licząc się z ewentualną kontuzją, gdy był daleko.

Pozostało 93% artykułu
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Co warto obejrzeć w czwartej kolejce?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Koreanki z Północy znów mistrzyniami świata. Wódz patrzy z dumą na boisko
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?