Wróciła Borussia z początku sezonu: nieskuteczna, pechowa, roztargniona w obronie. Dobrze w Londynie zaczęła, źle skończyła. Nie odpadła, bo Olympiakos pokonał Olympique Marsylia. Ale by wyjść z grupy, mistrz Niemiec musi w ostatniej kolejce pokonać Marsylię czterema golami i liczyć, że Olympiakos przegra z Arsenalem.
Ciosy spadały na Borussię od początku. Nie minęło pół godziny, a straciła dwóch kluczowych piłkarzy: potłuczonego Mario Goetzego i znokautowanego przez Thomasa Vermaelena Svena Bendera (było podejrzenie, że Bender po przypadkowym kopnięciu w twarz ma złamaną szczękę). Potrafiła się po tym podnieść, ale nie na długo.
Gdy tuż po przerwie Shinji Kagawa zmarnował piękne podanie piętą Roberta Lewandowskiego, a Robin van Persie strzelił pierwszego gola, dla Borussii mecz się skończył. Wprowadzenie drugiego napastnika Lucasa Barriosa przyniosło więcej szkody niż pożytku, Lewandowski pozostał osamotniony. Wypracował w końcu gola na 1:2, jego podania w ostatniej minucie meczu Kagawa nie mógł zmarnować, ale sędzia już nie pozwolił wznowić gry.
Wojciech Szczęsny nie miał wiele pracy, Łukasz Piszczek dał się łatwo ograć Aleksowi Songowi przy pierwszym golu, Jakub Błaszczykowski został na ławce, ale niech polskie sprawy nie przesłonią tego, co w tym meczu najważniejsze: wieczór należał do van Persiego. Primadonny, którą Arsene Wenger zamienił w lidera i najskuteczniejszego piłkarza w Anglii.
Robin, syn rzeźbiarza i malarki ze złej dzielnicy Rotterdamu, był talentem niszczonym przez kontuzje i awantury, w które się wdawał. Potrafił się połamać nawet podczas świętowania gola, musiał się tłumaczyć z oskarżeń o gwałt, walczył z trenerami. Teraz właściwie nie opuszcza meczów, wydoroślał, kolekcjonuje gole w tempie Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Strzelił ich w tym roku aż 38. To dzięki niemu Arsenal mimo odejścia Cesca Fabregasa i Samira Nasriego jest w czołówce Premiership i jako pierwszy z Anglii awansował do kolejnej rundy obecnej LM. Niewykluczone, że pozostanie jedynym, bo na krawędzi są Manchester United, City, a od wczoraj również Chelsea, po porażce w Leverkusen, która dała awans Bayerowi.