Reklama

Włoski sport otwarty na obcokrajowców

Czarnoskóry reprezentant Italii nie budzi emocji w żadnym sporcie, tylko futbolowi kibice wciąż bywają rasistami

Publikacja: 10.01.2012 18:15

Włoski sport otwarty na obcokrajowców

Foto: ROL

Piotr Kowalczuk z Rzymu

Włoska reprezentacja ma te same problemy co polska – brak rodzimych talentów. Trener Cesare Prandelli, podobnie jak Franciszek Smuda, sięga więc po „obcych". Być może podczas Euro w wyjściowej włoskiej jedenastce będzie ich aż czterech. Podobnie jak w Polsce, nie wszystkim się to podoba. To o tyle dziwne, że w innych sportach kibice przyjmują swoich adoptowanych synów i córki z otwartymi ramionami.

Mało kto dziś pamięta, że honor niesienia włoskiej flagi podczas otwarcia igrzysk w Sydney (2000) przypadł Mulatowi, urodzonemu w Londynie Carltonowi Myersowi. To syn Włoszki i Brytyjczyka pochodzącego z Jamajki. Był kapitanem koszykarskiej reprezentacji, z którą wywalczył złoto i srebro mistrzostw Europy.

Teraz, gdy okazało się, że pływaczka Federica Pellegrini z powodu kalendarza startów nie będzie mogła być chorążym w Londynie, włoskie media i kibice prowadzą kampanię, by flagę niosła „babcia z wiosłem", 47-letnia Josefa Idem, która swój pierwszy olimpijski medal (srebro) wywalczyła w 1984 roku w Los Angeles dla Niemiec. Potem wyszła za mąż za włoskiego trenera Guglielmo Guerriniego i od roku 1992 startuje w barwach Italii, dla której zdobyła już trzy medale olimpijskie i chce w Londynie sięgnąć po czwarty.

Za głosem serca poszła również brytyjska córka jamajskich imigrantów Fiona May. Zakochała się w tyczkarzu Giannim Iapichino, przeniosła do Włoch i wyskakała Italii dwa olimpijskie srebra (skok w dal, Atlanta – 1996 i Sydney), a przy okazji dwa mistrzostwa świata (1995, 2001). Czarnoskóry Andrew Howe urodził się w USA i ma amerykańskich rodziców, ale jego mama, gdy miał pięć lat, rozwiodła się i wyszła ponownie za mąż za włoskiego tyczkarza Ugo Besozziego. Zamieszkali w Rieti. Andrew zdobył dla Włoch tytuł mistrza Europy w skoku w dal (2006) i wicemistrza świata (2007).

Reklama
Reklama

Josepę Idem nazywają „Italianissima" (najbardziej włoska), choć mówi z ciężkim niemieckim akcentem. W Rawennie, gdzie mieszka, wybrali ją na radną. Andrew Howe to „włoski Syn Wiatru", o Fionie May mówią: „nasza piękna adoptowana córka". Jest tak popularna, że telewizja RAI powierzyła jej jedną z głównych ról w serialu „Butta la luna" (Wyrzucić księżyc).

Osobny rozdział to słowiański trzon siatkarskiej reprezentacji. Michał Łasko wraz z urodzonym w Spoleto Ivanem Zajcewem stanowią o sile ognia zespołu, a piłki nagrywa im urodzony w Zagrzebiu Dragan Travica. Ojcowie obu włoskich armat, Lech i Wiaczesław, grali przeciw sobie, również w pamiętnym finale olimpijskim w 1976 roku Polska – ZSRR. Michał i Iwan czują się Włochami, Dragan ma dwa paszporty, chorwacki i włoski. Mówi, że ma też nieco rozdarte serce, ale nikomu to nie przeszkadza.

Co innego w futbolu. Krzykliwa mniejszość kibiców, a i niektóre media, wciąż odrzucają zagraniczne przeszczepy. Gdy urodzony na Sycylii syn imigrantów z Ghany Mario Balotelli grał w młodzieżowej reprezentacji Italii, na trybunach pojawiały się transparenty „Nie ma czarnych Włochów".

Kiedy wcześniej, w 2003 roku, Giovanni Trapattoni powołał do reprezentacji Maura Camoranesiego, Argentyńczyka o włoskich korzeniach (pradziadek), nawet kolega z drużyny Stefano Fiore protestował: „Nie potrzeba nam żadnych oriundich". Oriundo to po włosku potomek emigrantów. Termin ten od lat 50. jest pogardliwym określeniem zaimportowanego z zagranicy sportowca.

Wszystko zaczęło się pod koniec lat 20. ubiegłego wieku, gdy do Włoch, gdzie istniał już zawodowy futbol i można było nieźle zarobić, z Ameryki Południowej, głównie Argentyny, ale też Urugwaju i Brazylii masowo przybywali piłkarze, nierzadko o mocno naciąganych związkach z Italią. Wielu z nich zostało gwiazdorami włoskiego futbolu.

Od tamtej pory świat bardzo się zmienił, ale Camoranesi przyjęty został z niechęcią przez kibiców. Było jasne, że gra we włoskiej reprezentacji tylko dlatego, że w argentyńskiej nie ma miejsca. A poza tym na pytanie, czemu nie śpiewa włoskiego hymnu, odpowiedział: „Bo to nie mój". Sytuacji nie zmienił świetny występ na mistrzostwach świata w Niemczech (2006), które Włosi wygrali.

Reklama
Reklama

Po klęsce w RPA (2010) nowy trener Prandelli powiedział, że squdra azzurra musi iść śladem Niemiec – sięgnąć po swoich przybranych synów i oriundich, zwłaszcza że włoskich talentów na miarę Francesco Tottiego czy Alessandro Del Piero po prostu nie ma. Wszystko wskazuje, że w najbliższych ME barwy Włoch reprezentować będą czarnoskóry Balotelli i syn nigeryjskich imigrantów Angelo Ogbonna, żonaty z Włoszką Brazylijczyk Thiago Motta oraz urodzeni w Buenos Aires Pablo Osvaldo i Cristian Ledesma.

Wszyscy pięknie śpiewają włoski hymn, ale i tak te plany Prandellego wywołały gwałtowne reakcje skrajnej prawicy i populistycznej Ligi Północnej. Moraliści sportu mówią o rasistowskiej patologii w piłce i ksenofobicznej futbolowej subkulturze. Wskazują nie bez racji, że licznych oriundich w reprezentacjach np. rugby i hokeja na lodzie nikt się nie czepiał.

Tak czy inaczej nietrudno przewidzieć, kto będzie kozłem ofiarnym, jeśli włoscy piłkarze w mistrzostwach Europy zagrają źle.

Piłka nożna
FIFA The Best. Ewa Pajor, Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny bez nagród
Piłka nożna
Zinedine Zidane bliżej powrotu na trenerską ławkę. Jest ustne porozumienie
Piłka nożna
Przy Łazienkowskiej czekają na zbawcę. Legia kończy rok na dnie, niechlubny rekord pobity
Piłka nożna
Kacper Potulski. Strzelił gola Bayernowi, może wkrótce sprawdzi go Jan Urban
Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama