Piotr Kowalczuk z Rzymu
Włoska reprezentacja ma te same problemy co polska – brak rodzimych talentów. Trener Cesare Prandelli, podobnie jak Franciszek Smuda, sięga więc po „obcych". Być może podczas Euro w wyjściowej włoskiej jedenastce będzie ich aż czterech. Podobnie jak w Polsce, nie wszystkim się to podoba. To o tyle dziwne, że w innych sportach kibice przyjmują swoich adoptowanych synów i córki z otwartymi ramionami.
Mało kto dziś pamięta, że honor niesienia włoskiej flagi podczas otwarcia igrzysk w Sydney (2000) przypadł Mulatowi, urodzonemu w Londynie Carltonowi Myersowi. To syn Włoszki i Brytyjczyka pochodzącego z Jamajki. Był kapitanem koszykarskiej reprezentacji, z którą wywalczył złoto i srebro mistrzostw Europy.
Teraz, gdy okazało się, że pływaczka Federica Pellegrini z powodu kalendarza startów nie będzie mogła być chorążym w Londynie, włoskie media i kibice prowadzą kampanię, by flagę niosła „babcia z wiosłem", 47-letnia Josefa Idem, która swój pierwszy olimpijski medal (srebro) wywalczyła w 1984 roku w Los Angeles dla Niemiec. Potem wyszła za mąż za włoskiego trenera Guglielmo Guerriniego i od roku 1992 startuje w barwach Italii, dla której zdobyła już trzy medale olimpijskie i chce w Londynie sięgnąć po czwarty.
Za głosem serca poszła również brytyjska córka jamajskich imigrantów Fiona May. Zakochała się w tyczkarzu Giannim Iapichino, przeniosła do Włoch i wyskakała Italii dwa olimpijskie srebra (skok w dal, Atlanta – 1996 i Sydney), a przy okazji dwa mistrzostwa świata (1995, 2001). Czarnoskóry Andrew Howe urodził się w USA i ma amerykańskich rodziców, ale jego mama, gdy miał pięć lat, rozwiodła się i wyszła ponownie za mąż za włoskiego tyczkarza Ugo Besozziego. Zamieszkali w Rieti. Andrew zdobył dla Włoch tytuł mistrza Europy w skoku w dal (2006) i wicemistrza świata (2007).