Ciężki nokaut we Wrocławiu

Śląsk – Legia 0:4. Znakomity mecz Legii. Lider ekstraklasy zagubiony i bezradny, ale Orest Lenczyk zachował klasę

Publikacja: 27.02.2012 01:31

Danijel Ljuboja strzelił z rzutu wolnego najpiękniejszą bramkę meczu

Danijel Ljuboja strzelił z rzutu wolnego najpiękniejszą bramkę meczu

Foto: PAP

Ten mecz był zaskakującą demonstracją siły Legii, która nie wygrała żadnego z trzech meczów w nowym roku, a w ekstraklasie przytrafiła jej się nawet wstydliwa porażka z Górnikiem Zabrze 0:2. Sygnał jest czytelny: chcemy wygrać ligę.

Pierwszy raz bez Marcina Komorowskiego i Macieja Rybusa, pierwszy raz z Nacho Novo od pierwszej minuty – we Wrocławiu na boisku lidera Legia była jak czołg.

We Wrocławiu, na boisku lidera, Legia była jak czołg. Piłkarze Macieja Skorży miażdżyli przeciwnika

Piłkarze Macieja Skorży miażdżyli przeciwnika, wykorzystując każdą chwilę zawahania. Legia rzuciła się do ataku i po 35 sekundach już prowadziła. Janusz Gol odebrał piłkę Dariuszowi Pietrasiakowi i pobiegł na bramkę Mariana Kelemena. Było 1:0.

– Zaleciłem zawodnikom grę pressingiem, ale się nie spodziewałem, że tak szybko uda się zdobyć bramkę – mówił później Skorża. Gol z pierwszej minuty nie był przypadkiem, Legia dostała wiatru w żagle.

Orest Lenczyk przed meczem mówił, że będzie go bardzo bolało, jeśli Śląsk w tym sezonie nie zdobędzie mistrzostwa. Legia wbijała szpilki co kilka minut. Lenczyk stwierdził później, że gdyby miał uszy zająca, schowałby je pod pachami.

Wiedza nie z książek

Śląsk w starciu z Legią nie miał argumentów. Miotał się bez pomysłu, bez szybkości i ze strachem w oczach. Tydzień temu Sebastian Mila – lider drużyny, który dostał powołanie na mecz z Portugalią – powiedział, że dla jego klubu to będzie pierwszy prawdziwy test w tym sezonie. Śląsk przy 35 tysiącach kibiców egzaminu nie zdał. Ostatnio dwukrotnie potrafił pokonać Legię na wyjeździe, ale wtedy nikt na niego nie stawiał.

Teraz lider uczy się nowej roli. Ale Mila wspominał o tym, że na naukę nie ma czasu i że takiej wiedzy nie wyczyta się w książkach. Wczoraj Legia pokazała, że miał rację.

Goście wcale nie przyjechali do Wrocławia pewni swego. Skorża wspominał o bardzo złych nastrojach, jakie zapanowały w drużynie po czwartkowej porażce 0:1 ze Sportingiem Lizbona, po której Legia odpadła z Ligi Europejskiej. Dużo mówiło się o przesileniu, o tym, że dopiero mecz ze Śląskiem i reakcja piłkarzy pokażą, czy  drużynę stać na walkę o mistrzostwo.

Skorża zostaje

Skorżę widziano w biurze prawniczym i wiązano to z tym, że jest ulubionym trenerem Jacka Rutkowskiego, właściciela Lecha, który właśnie zwolnił Jose Mari Bakero. Skorża miałby zrezygnować z Legii i przenieść się do Poznania, bo rozczarował się brakiem wzmocnień.

Po wczorajszym meczu te scenariusze wydają się nieprawdopodobne. W Legii debiutował Novo, w najbliższą sobotę pokaże się Ismael Blanco, do gry po kontuzji wrócił Miroslav Radović. Siła rażenia tej drużyny zaczyna robić wrażenie. Chyba nikt inny w lidze nie ma tak bogatej ławki rezerwowych.

W 13. minucie Novo strzelił zza pola karnego, piłkę odbił jeszcze Kelemen, ale najszybciej dopadł do niej Gol i zdobył drugą bramkę. W Legii w ogóle nie było widać braku Ivicy Vrdoljaka, którego znowu rozbolała łydka, i Skorża zostawił go na ławce rezerwowych.

Przekwalifikowany na defensywnego pomocnika Jakub Rzeźniczak do swojego repertuaru dołożył dużo więcej ponad ostrą grę na pograniczu fauli. Legia przeciwko Śląskowi grała z determinacją, wszyscy piłkarze jakby chcieli przekonać, że nie są liderami ligi tylko dlatego, że do tej pory walczyli jeszcze w Lidze Europejskiej.

Kluczowe wydarzenie miało miejsce w 35. minucie. Danijel Ljuboja pokazał, że z lat spędzonych w silnych ligach najłatwiej na starość zachować spryt. Uciekał Pietrasiakowi, ale pozwolił się dogonić. Przepychanka była krótka, bo Serbowi zależało na tym, żeby się przewrócić. Chociaż akcję asekurował jeszcze Piotr Celeban, sędzia Hubert Siejewicz uznał, że Ljuboja wychodził na czystą pozycję, i pokazał Pietrasiakowi czerwoną kartkę.

Kiedy Ljuboja zdobył bramkę na 3:0 bezpośrednio z rzutu wolnego po strzale, jaki rzadko widujemy w polskich ligach, kibice Śląska mogli się obawiać  kompromitacji. Niektórzy zaczęli wychodzić ze stadionu. Legia powinna prowadzić do przerwy 5:0, na posterunku był jednak Kelemen, a Novo bardzo chciał zaznaczyć swoją obecność na boisku i zamiast podawać, próbował strzelać.

– Piękna bramka Ljuboi zakończyła mecz. W przerwie powiedziałem zawodnikom, żeby zrobili wszystko, aby nie przegrać drugiej połowy, dla tych kibiców, którzy zostali – opowiadał trener Śląska.

Popiół na głowie

Skorża był rozczarowany tym, że jego piłkarze nie poszli za ciosem. Jeszcze wyższe zwycięstwo mogło wystraszyć przed Legią pół ligi, a sami piłkarze Skorży być może wreszcie nabraliby wiary w siebie. We Wrocławiu padł jednak jeszcze tylko jeden gol – po rzucie rożnym do piłki wyskoczył Inaki Astiz i pokonał Kelemena. Poza Hiszpanem nie skakał już nikt inny, nawet obrońcy Śląska stali jakby łydki mieli z betonu.

Śląsk za Lenczyka tak boleśnie jeszcze nie przegrał. Ostatnia tak wysoka porażka przytrafiła mu się w listopadzie 2008 roku, także w meczu z Legią. Z tym że wtedy drużyna z Wrocławia za bardzo nie wiedziała, jak się poruszać  po salonach ekstraklasy.

Wczoraj Skorża tak szeroko uśmiechnął się chyba pierwszy raz, od kiedy pracuje w Warszawie. – Boisko lidera to najlepsze miejsce, aby przerwać złą passę. Najważniejsze, że mentalnie i taktycznie zaprezentowaliśmy się tak jak powinniśmy – opowiadał po meczu.

Klasę zachował Lenczyk. Nie szukał tanich wymówek, nie zrzucał winy na kontrowersyjną decyzję sędziego Siejewicza o wyrzuceniu z boiska Pietrasiaka. Nie wspominał nawet o kilku okazjach, które jego zespół mimo wszystko wypracował i gdyby którąś wykorzystał, mecz mógłby zakończyć się innym wynikiem. Lenczyk posypał tylko głowę popiołem.

– Dopiero dziś zrozumiałem, co przeżywał Alex Ferguson, gdy jego Manchester United przegrał 0:6 z City. Nie pamiętam, żebym kiedyś grał taki mecz – mówił.

Zostać na ziemi

Zwycięstwo zbliżyło Legię do Śląska na 2 punkty. Lenczyk musi szybko wymyślić kurację dla swoich zawodników, by nie czuli się zagubieni na szczycie ligi. Za tydzień Śląsk jedzie do Łodzi na mecz z Widzewem, Legia podejmuje u siebie ŁKS.

– Gdybyśmy przegrali ze Śląskiem, mielibyśmy 8 punktów straty do lidera, teraz mamy 2 i lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Dziwię się, że przy strzelonym golu nikt nie starał się mi przeszkadzać. Miło, że w takim stylu wróciłem do pierwszej jedenastki – mówił Astiz, który chyba na dłużej zajął miejsce Komorowskiego na środku obrony.

Pod szatnią Śląska było cicho. Nikt nie potrafił wytłumaczyć, co się stało. Piłkarze tylko z niedowierzaniem kręcili głowami.

– Drugą połowę graliśmy już dla zachowania twarzy, żeby tylko dograć do końca, bo ciężko było odrobić straty – mówił Tadeusz Socha. Zapewniał, że gospodarze nie przegrali tego meczu w szatni, przekonywał, że Śląsk nie bał się Legii, bo przecież jesienią triumfował w Warszawie. Tyle że chyba nikt mu nie wierzył.

Legia takim zwycięstwem może się zachłysnąć. Skorża musi sprawić, że jego piłkarze nie oderwą się od ziemi.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.kolodziejczyk@rp.pl

Tabela

1. Śląsk Wrocław 19 38 32-18 12 2 5

2. Legia Warszawa 19 36 33-12 11 3 5

3. Polonia Warszawa 19 34 22-17 10 4 5

4. Ruch Chorzów 19 33 30-19 10 3 6

5. Korona Kielce 19 31 21-19 8 7 4

6. Podbeskidzie 19 29 17-19 8 5 6

7. Lech Poznań 19 28 29-16 8 4 7

8. Wisła Kraków 19 28 18-16 8 4 7

9. Widzew Łódź 19 28 16-14 7 7 5

10. Górnik Zabrze 18 23 20-21 6 5 7

11. Jagiellonia Białystok 19 23 20-29 6 5 8

12. GKS Bełchatów 18 19 21-20 5 4 9

13. Lechia Gdańsk 19 19 9-16 4 7 8

14. Cracovia 19 16 10-20 3 7 9

15. ŁKS Łódź 19 16 12-36 4 4 11

16. Zagłębie Lubin 19 14 17-35 3 5 11

Strzelcy

18 goli – Artjom Rudniew (Lech),

9 – Dudu Biton (Wisła), Edgar Cani (Polonia Warszawa), Tomasz Frankowski (Jagiellonia), Danijel Ljuboja (Legia),

7 – Maciej Jankowski (Ruch), Prejuce Nakoulma (Górnik),

6 – Paweł Abbott (Ruch), Arkadiusz Piech (Ruch), Miroslav Radović (Legia), Johan Voskamp (Śląsk)

ŁKS Łódź - Lechia Gdańsk 0:0

Żółte kartki: A. Gieraga, P. Klepczarek (ŁKS); P. Wiśniewski, Ł. Surma, M. Bajić, A. Traore, V. Andriuskevicius (Lechia). Czerwona kartka za drugą żółtą: V. Andriuskevicius (38, Lechia). Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Widzów 2720.

Ruch Chorzów – Lech Poznań 3:0 (2:0)

Bramki: H. Wołąkiewicz (14, samobójcza), M. Zieńczuk (40), M. Jankowski (51). Żółte kartki: P. Abbott (Ruch); L. Henriquez, M. Arboleda, H. Wołąkiewicz, D. Injać (Lech). Czerwona kartka: G. Straka (po zakończeniu meczu, Ruch). Sędziował Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów 7000.

Podbeskidzie Bielsko-Biała – KGHM Zagłębie Lubin 1:0 (1:0)

Bramka: S. Ziajka (32). Żółte kartki: Ł. Mierzejewski, K. Król (Podbeskidzie); A. Banaś, B. Rymaniak (Zagłębie). Sędziował Tomasz Garbowski (Kluczbork). Widzów 3000.

Cracovia – Jagiellonia Białystok 0:0

Żółte kartki: M. Żytko, H. Suart, Ł. Nawotczyński (Cracovia); P. Nowotka, L. Pejović, N. Dżalamidze, A. Norambuena (Jagiellonia). Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 7500.

Polonia Warszawa – Widzew Łódź 1:2 (0:2)

Bramki: dla Polonii - W. Dwaliszwili (90); dla Widzewa - M. Ben Dhifallah (16), T. Brzyski (32, samobójczy).

Żółte kartki: A. Todorovski, T. Jodłowiec, B. Coutinho (Polonia); U. Ukah, Dudu, B. Pinheiro (Widzew). Sędziował Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów 3500.

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 0:4 (0:3)

Bramki: J. Gol (1 i 13), D. Ljuboja (35), I. Astiz (69). Żółte kartki: R. Elsner, W. Sobota, P. Mraz (Śląsk); R. Wolski, I. Astiz, M. Żyro (Legia). Czerwona kartka: D. Pietrasiak (34, Śląsk). Sędziował Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów 35000.

Wisła Kraków - Korona Kielce 0:1 (0:0)

Bramka: P. Sobolewski (59). Żółte kartki: C. Wilk, M. Czekaj, M. Jovanović (Wisła); M. Korzym, P. Malarczyk, T. Lisowski (Korona). Czerwona kartka

(za drugą żółtą): M. Czekaj (49, Wisła). Sędziował Sz. Marciniak (Płock).

Widzów 13000.

MECZ PONIEDZIAŁKOWY

GKS Bełchatów – Górnik Zabrze (18.30, transmisja Canal+ Sport i Eurosport2)

Ten mecz był zaskakującą demonstracją siły Legii, która nie wygrała żadnego z trzech meczów w nowym roku, a w ekstraklasie przytrafiła jej się nawet wstydliwa porażka z Górnikiem Zabrze 0:2. Sygnał jest czytelny: chcemy wygrać ligę.

Pierwszy raz bez Marcina Komorowskiego i Macieja Rybusa, pierwszy raz z Nacho Novo od pierwszej minuty – we Wrocławiu na boisku lidera Legia była jak czołg.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Piłka nożna
Thomas Tuchel: Pasja i braterstwo
Piłka nożna
Reprezentacja Polski. Najbrzydsza drużyna w Europie
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Malta. Sto minut nudów
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Polska - Malta 2:0. Punkty są, zachwytu brak
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście