„Przegląd Sportowy" przed rundą wiosenną spytał trenerów, kto jest faworytem rozgrywek. Na szesnastu pięciu powiedziało, że Legia, ale tylko jeden – Zbigniew Smółka z Arki – stwierdził to kategorycznie („Bo to obowiązek przy takim budżecie").
Nie ma już w Gdyni pana Smółki, sześciu innych trenerów – w tym czterech w rundzie wiosennej – też straciło pracę. Arce zmiana trenera nie pomogła, Lechowi i Wiśle Płock również nie, i tylko Legia dobrze na tym wyszła.
31. kolejka
Od kiedy pierwszym trenerem został Aleksandar Vuković, drużyna odniosła cztery zwycięstwa z rzędu, zmieniła styl, sposób gry, siłą rzeczy zmieniła się też atmosfera w zespole i na trybunach. Dokonał tego człowiek z drugiego szeregu, który jako asystent Ricardo Sa Pinto nie miał nic do powiedzenia, bo Portugalczyk nie dopuszczał innego zdania poza swoim.
„Nie narzekamy na to, że mamy trzy punkty przewagi nad Lechią. W 75. minucie meczu w Zabrzu mieliśmy sześć punktów straty, a teraz jesteśmy liderem. Świadczy to o tym, że musimy zachować czujność. Sytuacja się zmienia, dlatego najważniejsza jest koncentracja" – to słowa Vukovicia po wygranym meczu z Cracovią.
Odniesienie do Zabrza jest stosowne. Legia przegrywała tam do 75. minuty 0:1, a wygrała 2:1. Z Pogonią w Warszawie przegrywała do przerwy 0:1, mimo to odniosła zwycięstwo 3:1. Teraz też walczyła do ostatniej minuty, a przecież mierzyła się z bardzo dobrze zorganizowaną Cracovią, która tydzień wcześniej wbiła cztery bramki Lechii. Legia ani przez chwilę nie przestawała wierzyć w zwycięstwo i dopięła swego w doliczonym czasie, po pewnie wykonanym przez Carlitosa rzucie karnym.