Śląsk wygrał pierwszy mecz w Podgoricy 2:0 i w rewanżu miał komfortową sytuację. Grał jednak nie jak mistrz Polski, ale jak drużyna bez formy, pętająca się w drugiej lidze. To Czarnogórcy mieli więcej szans i jedną z nich wykorzystali w 15. minucie, po rzucie rożnym. W drugiej połowie było jeszcze gorzej. Wrocławianie nie mieli zawodnika, o którym można by powiedzieć, że grał dobrze. Nie potrafili przygotować ani jednego składnego ataku, tracili piłkę, razili niecelnymi podaniami. Widząc tę nieporadność, trener Budocnosti wpuszczał na boisko napastników zamiast obrońców. Goście mieli cztery znakomite szanse na zdobycie bramki, ale nie wykorzystali żadnej. Marcin Kowalczyk był bliski zdobycia gola dopiero w doliczonym czasie. To był jedyny groźny i celny strzał Śląska na bramkę.
Mimo porażki mistrzowie Polski awansowali do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
1 sierpnia zagrają we Wrocławiu z mistrzem Szwecji Helsingborgs IF. Rewanż tydzień później w Szwecji.
Dziś trzy polskie drużyny rozegrają mecze rewanżowe II rundy eliminacji Ligi Europejskiej. Wszystkie trzy mają duże szanse na awans. Ruch będzie bronił w Macedonii przewagi dwóch bramek (w Chorzowie pokonał Metalurg Skopje 3:1). Lech, po remisie w Azerbejdżanie z Chazarem 1:1 też raczej może być spokojny.
W najlepszej sytuacji wydaje się być Legia. W Lipawie zremisowała z Metalurgsem 2:2 a to oznacza, że na Łazienkowskiej awansu mógłby pozbawić warszawian tylko kataklizm. Trudno sobie wyobrazić zwycięstwo Łotyszy, tym bardziej, że w pierwszym meczu nawet remis był dla nich szczęśliwy. Przewaga należała do Legii, która prowadziła 1:0 (Michał Kucharczyk) i 2:1 (Jakub Kosecki), ale też, w swoim starym, złym stylu, traciła bramki w najmniej spodziewanych momentach. Nie potrafiła też wykorzystać przez 25 minut przewagi jednego zawodnika, a nawet sama straciła w tym czasie bramkę.