Francuski łącznik

Pojawił się nagle i ma zbawić kadrę. Grzegorz Krychowiak to polski pomysł na zatrzymanie Anglii

Publikacja: 10.10.2012 22:17

Grzegorz Krychowiak (po lewej) i Robert Lewandowski mogą być pewni gry we wtorkowym meczu z Anglią w

Grzegorz Krychowiak (po lewej) i Robert Lewandowski mogą być pewni gry we wtorkowym meczu z Anglią w Warszawie

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Mówi jak Henryk Kasperczak. Poprawnie po polsku, ale pięć lat spędzonych we Francji zrobiło swoje. Do tej pory na zgrupowaniach reprezentacji Polski mógł się czuć jak aktor wymieniany w napisach w rubryce „i inni". Debiutował u Leo Beenhakkera w 2008 roku w meczu z Serbią, trzy lata później Franciszek Smuda wpuścił go na dwie minuty w meczu z Norwegią.

Był jak z innego świata, poruszał się niezgrabnie, jakby brakowało mu koordynacji. Poza boiskiem raczej chodził swoimi ścieżkami. Wyjechał z Polski jako 16-latek, nie znał większości kadrowiczów.

Zamknięty w sobie

Wszyscy pamiętali go jako „Kryśkę", która strzeliła gola Brazylii z rzutu wolnego na mistrzostwach świata do lat 20 w Kanadzie, po którym Polska wygrała 1:0. Kadrowicze patrzyli na niego, jakby czekali, że znowu tak strzeli, trenerzy nie chcieli albo nie umieli dostrzec w nim niczego, co mogłoby się przydać reprezentacji.

Krychowiak był zamknięty w sobie, ale walczył. Nie opowiadał o tym, co przeżywa we Francji, a nie było mu lekko. Kiedy szef szkółki w Bordeaux Patrick Battiston przyjeżdżał oglądać go z polecenia Andrzeja Szarmacha, wydawało się, że droga do pierwszego zespołu będzie szybka. Krychowiak też w to uwierzył, wyjechał i nagle zorientował się, że został sam, a życie piłkarza rzadko przebiega zgodnie z założeniami.

– Od razu chciałem zawojować świat i grać w ekstraklasie, ale nauczyłem się cierpliwości. Cieszę się też, że trafiłem na ludzi, którzy mi mądrze doradzali, zalecali spokój i metodę małych kroków. To przyniosło efekty i pomogło mi znaleźć się tu, gdzie teraz jestem – mówi „Rz" Krychowiak. W Bordeaux nikt jednak na niego nie stawiał. Jako sukces musiał przyjmować to, że znalazł się w meczowej kadrze i przez cały mecz siedział na ławce rezerwowych. Szarmach doradzał mu zmianę klubu, dwa razy odchodził na wypożyczenia do Stade Reims.

To była degradacja – Reims grało w trzeciej i drugiej lidze. Tam Polaka szanowano, ale on ciągle myślał o Bordeaux, licząc na to, że w końcu dostanie prawdziwą szansę.

– Kiedy wróciłem z wypożyczenia, trafiłem na trenera, który mnie nie znał i bardziej ufał starszym zawodnikom. Można było się zniechęcić – wspomina Krychowiak.

Przed początkiem poprzedniego sezonu powiedział sobie: teraz albo nigdy, i kiedy prawdopodobne stało się, że jednak nigdy, przeniósł się do drugoligowego Nantes.

Wypożyczenie było trochę po emigranckiej znajomości – polski menedżer Tadeusz Fogiel polecił go polskiemu prezesowi Waldemarowi Kicie. Zagrał we wszystkich możliwych meczach, zawsze w pierwszym składzie, często na środku obrony. Nabrał pewności siebie, wyrobił sobie dobrą markę. Mógł zostać, ale wtedy pojawiła się oferta transferu definitywnego do Reims. Klub, który wrócił do Ligue1, zapłacił za niego Bordeaux 600 tysięcy euro.

Trzy płuca

Za transferem stał Hubert Fourier, trener, który prowadził Krychowiaka jeszcze w drugiej lidze. Znał dobrze jego możliwości i widział w nim kandydata do gry od pierwszej do ostatniej minuty. W wywiadach nie owija w bawełnę. Jego zdaniem Krychowiak jest przeciętnie wyszkolony technicznie, ale wszystko nadrabia cechami motorycznymi i świetną skutecznością w walce o piłkę w powietrzu. Za kilka lat może być stoperem, na razie w Reims gra jako defensywny pomocnik. W lidze we wszystkich meczach grał od pierwszej do ostatniej minuty. Kiedyś żartowano, że na dziesięć żółtych kartek drużyny na rundę do Krychowiaka należało dziewięć. Teraz dużo częściej jest faulowany, niż sam fauluje, o sobie mówi, że gra inteligentnie. W klubie jest gwiazdą, media piszą o nim, że jest ze skały albo że ma trzy płuca.

Po trzeciej kolejce wyliczono, że ponad 90 procent podań ma celnych. Według not gazety „L'Equipe" jest czwartym pomocnikiem ligi, mieści się w najlepszej dziesiątce wszystkich zawodników. W klasyfikacji tej prowadzi Zlatan Ibrahimović z PSG.

– Nie dostaję już głupich kartek, nie tracę łatwo piłki, nie staram się być wszędzie, lepiej poruszam się po placu gry i lepiej się ustawiam. To wszystko sprawia, że gram mądrzej. W lidze francuskiej trzeba umieć się przeciwstawić rosłym, silnym zawodnikom, ale i błyskotliwym, świetnie wyszkolonym technicznie. Ale ja walki się nie boję, to jeden z moich atutów – tłumaczy. Waldemar Fornalik odwiedził piłkarza na meczu Reims z Saint-Etienne. Nasłuchał się samych pozytywnych opinii i wrócił do Polski z przekonaniem, że ma defensywnego pomocnika na spotkanie z Anglią. Wie, że Krychowiak wytrzyma mecz walki na wysokim poziomie, że razem z Eugenem Polanskim i Arielem Borysiukiem ma zbudować na środku boiska ścianę, przez którą nie przebiją się Anglicy.

– Grzesiek to 90 minut ambicji. Gwarancja porządnie wykonanej pracy – mówi selekcjoner.

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum