Źli chłopcy, trudne tematy

Artur Boruc wraca do kadry. Wraca też strach przed tym, czy nie rozbije drużyny, ale mało który trener potrafi zrezygnować z zawodnika ze względu na jego charakter.

Publikacja: 24.01.2013 23:43

Artur Boruc ma 33 lata. Trudno liczyć, że się zmieni

Artur Boruc ma 33 lata. Trudno liczyć, że się zmieni

Foto: Rzeczpospolita, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

– Jeden jedyny raz nie mogliśmy wyjść z drużyną na miasto po zakończonym meczu. Było to w Moskwie, po remisie 2:2 z Rosją. Leo Beenhakker zabronił, był wściekły na organizatorów, było dużo niedociągnięć. Wszyscy zostali w pokojach. No, prawie wszyscy. Boruc i Michał Żewłakow skorzystali z zewnętrznych schodów pożarowych. Ale oni zawsze coś wymyślili – opowiada „Rz" jeden z młodych piłkarzy, którzy w 2007 roku wchodzili w wielki świat piłki. Bramkarz Celticu był dla niego wzorem.

Boruc na wzór nadawał się tylko na boisku. Przez jego prywatne życie mogło przechodzić tsunami, a on wkładał bramkarską bluzę i przez 90 minut uciekał do innego świata. Podczas mundialu w Niemczech (2006) bronił w zwycięskim meczu z Kostaryką dzień po tym, jak jego żona poroniła.

Dwa lata później, na Euro w Austrii, Beenhakker pozwalał mu latać do Polski co kilka dni. Niby w sprawach rodzinnych, ale zdjęcia w tabloidach opowiadały inną historię. Tyle że Boruc był naszym najlepszym piłkarzem na mistrzostwach, niemal w pojedynkę zatrzymał Austrię. Beenhakker powtarzał: dajcie mi 11 takich sukinsynów, a zdobędę z nimi mistrzostwo świata.

Wtorki do czwartku

Bramkarz Southampton wraca do reprezentacji po dwóch latach banicji. Podobno wypił za dużo wina w samolocie z Kanady, a że wcześniej wpadł na libacji we Lwowie, Franciszek Smuda za recydywę wyrzucił go z kadry.

Waldemar Fornalik chce rozpocząć zgrupowanie od rozmowy z Borucem. Chyba nie o tym, czy się zmienił, bo w to trudno uwierzyć. Raczej czy znowu można na niego liczyć w trudnych momentach.

Selekcjonerzy – chcą czy nie – muszą przepraszać się ze złymi chłopcami, bo to na nich najczęściej patrzy reszta drużyny, gdy gra się nie układa. To oni robią dodatkową odprawę w szatni, kiedy trener nie słyszy albo nie ma argumentów. Są symbolami dla kibiców, czasami wydaje się, że mogą zrobić wszystko, a i tak nie stracą ich sympatii.

Najbarwniejsze tradycje piłkarskich złych chłopców są na Wyspach Brytyjskich. Kiedy George Best nie stawiał się na zbiórce przed meczem, kierownik drużyny dzwonił po barach w Manchesterze, odciągał piłkarza od stolika albo zabierał nieprzytomnego z łóżka, wsadzał pod zimny prysznic, a później wysyłał na boisko. Best odwdzięczał się za zaufanie, na boisku zwykle był najlepszy.

Wieloletni kapitan Arsenalu Tony Adams przyznał się do wszystkich swoich nałogów w autobiografii. Pod dres na treningi zakładał folię, żeby łatwiej wypocić alkohol. Adams wspomina, że trener George Graham nie miał nic przeciwko jego piciu, a nawet więcej – kiedy Arsenal nie grał meczu w środku tygodnia, Adams miał przyzwolenie na organizowanie Wtorkowego Klubu. Oficjalnie – integrował drużynę, tak naprawdę – rozpijał. Wtorki kończyły się czasami w czwartek nad ranem, a Graham tylko poklepywał kapitana po plecach.

Rozbijał i rozpijał drużynę także Paul Gascoigne, a mimo to trenerzy reprezentacji zawsze mieli dla niego miejsce w składzie i przymykali oko na kolejne wybryki. Gascoigne miał swoje motto: „Win or lose, on the booze" (Wygraj, przegraj, bądź na gazie). Bankiety organizował nawet na pokładach samolotów, sprawa wyszła na jaw podczas Euro 1996 w Anglii.

Gascoigne strzelił gola w meczu ze Szkocją i postanowił pokazać kibicom na Wembley, jak wyglądają takie imprezy. Położył się na trawie, otworzył usta, a inni zawodnicy wlewali mu wodę z bidonu. „Będę pił, kiedy będę chciał. Nigdy nie piszą o mnie w gazetach, gdy siedzę po południu w domu i czytam książkę albo oglądam telewizję" – tyle miał do powiedzenia po ostatnim gwizdku.

Kilka lat temu otarł się o śmierć, jest uzależniony od alkoholu i narkotyków, cierpi też z powodu bulimii i depresji.

Zakręty Cassano

Trudno wyobrazić sobie, co musiałby zrobić John Terry, żeby kibice powiedzieli wreszcie „dość" i już nie chcieli, by był kapitanem reprezentacji Anglii. Zdjęcia piłkarza Chelsea oddającego mocz pod siebie na klubowej imprezie dwa dni przed ważnym meczem nie zrobiły na nikim wrażenia. Skandal rasistowski, kiedy Terry obraził na boisku czarnoskórego Antona Ferdinanda, brata kolegi z reprezentacji, spowodował zawieszenie tylko na kilka spotkań. Nawet romans z narzeczoną kolegi z drużyny nie zniszczył jego wizerunku piłkarza-bohatera. Terry zrezygnował z gry w kadrze sam, ale kibice liczą, że jeszcze zmieni zdanie.

Włosi na szalone zachowania na boisku i poza nim mówią Cassanate. Antonio Cassano, piłkarz tyleż genialny, co niesforny, miał na pieńku z całą trenerską czołówką. Od drużyny odsuwali go Fabio Capello, Rudi Voeller, Luigi del Neri czy Marcello Lippi.

– Lippi? Jego wybory cały czas są takie same. Uważam, że kadrę powinien prowadzić selekcjoner, który daje możliwość gry wszystkim. Ja jestem jak pierwsza dama i dlatego potrzebuję mężczyzny jako trenera – mówił, kiedy nie dostał powołania na mundial w 2010 roku.

Niewiele lepiej było, gdy Cassano grał w Realu Madryt.     „Trener Fabio Capello kazał mnie i Ronaldo rozgrzewać się całą drugą połowę. Nie wpuścił nas na boisko. W szatni powiedziałem mu, że jest gówniany, że jest bardziej fałszywy niż pieniądze w monopoly" – pisał w swojej biografii. Przyznał w niej również, że gdyby nie futbol, skończyłby jako przestępca w najgorszej dzielnicy Bari.

– Byłem biedny, ale chciałbym sprecyzować, że nigdy w życiu nie pracowałem, ponieważ nie potrafię nic robić. Do dzisiaj przeżyłem 17 lat jako nieszczęśnik i 9 jako milioner. Brakuje więc ośmiu lat i będzie remis – wspomniał Cassano. Podobno miał w swoim życiu ponad 600 kobiet, na boisku pluł na rywali, rzucał w sędziów koszulkami, obrażał nawet tych, którzy wyciągali do niego pomocną dłoń. Prezydentowi Sampdorii, który wyciągnął go z rezerw Realu Madryt, po kilkunastu miesiącach sielanki kazał spier..., gdy ten poprosił, żeby wziął udział w oficjalnej klubowej kolacji. Więcej w klubie z Genui nie zagrał, ale znowu spadł na cztery łapy. Teraz gra w Interze, swoim ukochanym klubie z dzieciństwa, Cesare Prandelli regularnie powołuje go do reprezentacji Włoch.

Środkowy palec

Niemcy mieli Stefana Effenberga, który – jak mówił trener Ottmar Hitzfeld – pcha się naprzód, gdy inni piłkarze wolą tylko schować się za plecami kolegów. Był liderem wielkiego Bayernu z przełomu wieków, rządził także w reprezentacji Niemiec.

Effenberg obrażał wszystkich, także klubowych kolegów. Kpił z Lothara Matthausa, odbił żonę Thomasowi Strunzowi. W barze pobił kobietę, wyzywał zatrzymujących go do kontroli policjantów. Z kadrą pożegnał się środkowym palcem wyciągniętym w kierunku trybun na mistrzostwach świata w 1994 roku, kiedy schodził z boiska niezadowolony ze zmiany. Berti Vogts wyrzucił Effenberga z drużyny i zapowiedział, że już nigdy go nie powoła, zmienił zdanie dopiero po czterech latach.

Po mistrzostwach świata w RPA 18 meczów dyskwalifikacji za zwyzywanie trenera Raymonda Domenecha otrzymał Nicolas Anelka. Enfant terrible francuskiej piłki gra teraz w Chinach, do kadry już raczej nie wróci, ale przez kilkanaście lat albo on gniewał się na kolejnych selekcjonerów, albo ci mieli dość jego humorów. Innym buntownikom z RPA – między innymi kapitanowi Patrickowi Evrze – winy bardzo szybko wybaczono.

Guus Hiddink wyrzucił z kadry Holandii Edgara Davidsa w trakcie Euro 1996. Piłkarz powiedział do niego, że „trzyma głowę w tyłkach białoskórych piłkarzy". Davids wrócił na mundial w 1998 roku, powołany przez tego samego trenera.

Dobry trener nie gniewa się zbyt długo na dobrego piłkarza. Najlepiej ustalić zasady współpracy na pierwszym zgrupowaniu. Jeśli Fornalik będzie próbował zrobić z Boruca mnicha, wcześniej czy później się zawiedzie. Można jednak wytyczyć granice szaleństwa.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?