Barcelona upadła przed Milanem, pozostaje jej wiara, że w rewanżu może odrobić straty – pisze „La Vanguardia". W środowy wieczór na San Siro w Mediolanie po raz kolejny okazało się, że drużyna z Katalonii ma swoje słabości i nie jest już poza zasięgiem innych drużyn z europejskiej czołówki. Katalończycy nie mieli pecha, byli po prostu słabsi od rywala, który odbudowuje swoją potęgę po odmłodzeniu drużyny i sprzedaży wielu gwiazd.

„Marca" za niekorzystny wynik meczu obwinia trochę sędziego Craigha Thompsona, który nie zobaczył zagrania ręką Zapaty przy pierwszym golu dla Milanu. Na jej łamach Gerard Pique twierdzi jednak, że zrzucanie odpowiedzialności za porażkę na gorszy dzień arbitra byłoby zbyt łatwe. – Nie możemy mieć żadnych wymówek, przegraliśmy zasłużenie – mówi obrońca Barcelony.

„El Mundo Deportivo" oczekuje magii w rewanżu za trzy tygodnie, kiedy drużyna z Katalonii postawiona pod ścianą wreszcie będzie musiała zagrać na sto procent możliwości. „Sport" sugeruje, że „czarna noc Barcelony nie może się powtórzyć dwa razy z rzędu".

Włoska „La Gazetta dello sport" występ piłkarzy Massimo Allegriego nazywa „arcydziełem". Wszystkie media podkreślają genialną taktykę trenera Milanu, która spowodowała, że na boisku w ogóle nie było widać Leo Messiego, który we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie strzelił już 44 gole. „Tuttosport" pisze, że „niemożliwe stało się możliwe, ale przed zawodnikami Allegriego jeszcze rewanż, kiedy to przez 90 minut będą musieli wytrzymać ataki najlepszej drużyny świata." Ewentualny awans nie jest już jednak oceniany, jako cud, ale rzeczywistość.

„Corriere della Sera" środowy wieczór nazywa magicznym. „Rozbiliśmy Barcelonę, możemy rozbić bank". „12 marca możemy obudzić się w nowej piłkarskiej rzeczywistości, kiedy giganci z Katalonii będą musieli przyznać, że Milan znów jest wielki" – pisze dziennik.