Egzotyczne miejsce i pora rozgrywania finału, niewielkie grupy kibiców obydwu drużyn, a co za tym idzie brak zorganizowanego dopingu sprawiły, że początek meczu w Baku bardziej niż walkę o europejskie trofeum przypominał przedsezonowy sparing.
W Azerbejdżanie dobiegała godzina 23, kiedy piłkarze Chelsea i Arsenalu wychodzili na boisko. Wyglądali, jakby atmosfera na trybunach ich uśpiła. O pierwszej połowie nie da się napisać nic dobrego. Brakowało dokładności i precyzji, dominował chaos, a dobre sytuacje można wyliczyć na palcach jednej ręki. Emerson i Giroud próbowali zaskoczyć kończącego karierę Petra Cecha, po strzale Granita Xhaki piłka musnęła poprzeczkę.