To naprawdę ostatnia szansa utrzymania się w grze o mundial w Brazylii. Polacy sami postawili się w tak trudnej sytuacji przegrywając w tym roku na własnym boisku z Ukrainą 1:3 i remisując z Mołdawią 1:1 w Kiszyniowie. Teraz nie ma już miejsca nawet na jeden błąd.
Mecz z Czarnogórą będzie pierwszym z czterech, które trzeba wygrać. Za tydzień zmierzymy się z San Marino, w październiku reprezentacja Polski będzie próbowała dokonać niemożliwego – w odstępie kilku dni zagramy dwa mecze wyjazdowe: z Ukrainą i Anglią. Jeśli nie chcemy oglądać się na innych, nie możemy tam stracić punktów.
Drużyna wydaje się silniejsza niż wiosną, a po zwycięstwie w towarzyskim meczu z Danią (3:2), podobno znowu wierzy w siebie. Z polskiej ekstraklasy Fornalik powołał tylko trzech zawodników Legii, czwarty – Waldemar Sobota – w weekend zmienił adres zamieszkania z Wrocławia na Brugię. Belgowie zapłacili Śląskowi milion euro, sami w nowym kontrakcie zapewnili sobie siedem razy więcej, gdyby Sobota zdecydował się po raz kolejny zmienić klub. Długo w grze o zawodnika pozostawało także Schalke, jednak Niemcy zbyt długo wahali się z ostateczną decyzją.
Nową twarzą w kadrze jest Bartłomiej Pawłowski z Malagi. On, obok Pawła Wszołka, Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika, to grupa podkradziona trochę Marcinowi Dornie z reprezentacji młodzieżowej. Milik zmienił klub z Bayeru na Augsburg, ale w tym sezonie jeszcze nie zagrał, Wszołek otrzymał powołanie, chociaż po transferze do Sampdorii także nie miał jeszcze okazji kopnąć piłki. W tym samym klubie rezerwowym jest Bartosz Salamon. Po dobrym występie przeciwko Danii w kadrze znów jest Mateusz Klich.
Kadrowicze do środy trenować będą w ośrodku Sielanka w Warce, w czwartek przywitają się ze Stadionem Narodowym w Warszawie, który na razie trudno nazwać szczęśliwym.