Korespondencja z Dortmundu
– Gdyby pierwszą drużyną, jaką zobaczyłem w życiu była Barcelona z ostatnich czterech lat, pewnie zająłbym się tenisem. Nie lubię spokojnego futbolu, interesuje mnie walka. Nazywamy to stylem angielskim. Pada deszcz, boisko jest grząskie, a po ostatnim gwizdku wszystko boli nas tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie grać przez cztery tygodnie. To jest moja Borussia. Arsenal przyjeżdża z Anglii, ale od dziesięciu lat gra piękny futbol, wiemy jednak od jak dawna nie zdobył żadnego trofeum – mówi Juergen Klopp.
W Dortmundzie ostatnio deszcz pada bez przerwy, ale boisko i tak jest w świetnym stanie. Błota nie będzie, ale walki możemy być pewni. To nie przypadek, że w pierwszym, wygranym przez Borussię meczu w Londynie (2:1), piłkarze Kloppa przebiegli prawie o 12 km więcej od rywali.
Arsenal nie jest już tak naiwnie nieporadny w starciach z wielkimi w Premiership, jak w poprzednich sezonach, ale w spotkaniu z wicemistrzami Niemiec zabrano mu najsilniejszą broń – posiadanie piłki. Gospodarze nie mieli miejsca na rozegranie akcji, gdy tylko zaczynali coś budować, pojawiały się przy nich bulteriery z Dortmundu.
Wszyscy patrzą na Roberta Lewandowskiego. Prezes Borussii Hans-Joachim Watzke stwierdził ostatnio, że wszystkie gole Polaka równie bolą go jak cieszą, bo wie, że nie znajdzie równie skutecznego napastnika.