– Warto było zatrzymać go w Dortmundzie – chwalił Lewandowskiego po meczu prezes klubu Hans-Joachim Watzke. Polski napastnik przerwał wreszcie złą serię, z bramek cieszył się poprzednio miesiąc temu, gdy uzyskał hat-tricka w spotkaniu ze Stuttgartem (6:1). W sobotę trafiał w ważnym momencie, przy stanie 1:1.
Borussia prowadziła w Moguncji po pięknym strzale Pierre'a-Emericka Aubameyanga z rzutu wolnego, ale już trzy minuty później Łukasz Piszczek, który w wyjściowym składzie zagrał pierwszy raz w tym sezonie, sfaulował w polu karnym Yunusa Malliego, a jedenastki nie zmarnował Eric Choupo-Moting.
Lewandowski też się nie pomylił. Uderzał pewnie, w lewą stronę. Drugiego karnego chciał wykonać Henrich Mchitarjan, ale nie ukrywając rozczarowania, ustąpił Polakowi. Radości po bramce jednak nie okazywał. Winę za zamieszanie wziął na siebie trener Juergen Klopp.
Borussia znów zapłaciła dużą cenę za zwycięstwo. Kontuzji biodra doznał Jakub Błaszczykowski, po pierwszej połowie zmieniony został również Marco Reus (kłopoty z łydką), a grający ze złamanym nosem Sven Bender boisko opuścił już w 33. minucie (uraz uda). Reus nie zdąży się wyleczyć na jutrzejsze spotkanie w Pucharze Niemiec z trzecioligowym Saarbruecken, a także na ważne mecze z Bayerem i Olympique Marsylia w Lidze Mistrzów.
Lewandowski ucieka Stefanowi Kiesslingowi w wyścigu o koronę króla strzelców. Wyprzedza Niemca o dwa gole (ma ich 11), a Borussia nie traci dystansu do Bayeru (trzy punkty) i Bayernu (siedem). Pierwsi rozbili Nuernberg 3:0, drudzy pokonali 2:0 Eintracht Brunszwik.