Ligowe bożki

O tym meczu trzeba zapomnieć. Gra dla reprezentacji nie zmusiła piłkarzy do wysiłku

Publikacja: 20.01.2014 19:27

Ligowe bożki

Foto: PAP/EPA

Paweł Brożek z Wisły Kraków to piłkarz w Polsce symboliczny. Siedem razy zdobywał mistrzostwo kraju, dwa razy zostawał królem strzelców ekstraklasy. Wyrastał ponad przeciętność, wszystko przychodziło mu z łatwością, ale zagranicę nie wyjeżdżał, wolał być panem na wsi, niż jednym z wielu w mieście.

Trzy lata temu dał się skusić, głównie pieniądzom. W Trabzonsporze się nie odnalazł i rozpoczął wędrówkę po Europie. Nie poznali się na nim w Celticu Glasgow i drugoligowym hiszpańskim Recreativo Huelva. Wrócił więc do Wisły i po rundzie jesiennej jest liderem strzelców naszej ligi, zdobył jedenaście goli. Pojawiał się oczywiście na zgrupowaniach reprezentacji, Franciszek Smuda powołał go nawet do kadry na mistrzostwa Europy. Polska piłka nie potrafiła z Brożka zrezygnować, zapewne dlatego, że nie wychowała nikogo lepszego. Brożek ma już 30 lat i w meczu z Mołdawią strzelił jedynego gola, chyba udem (w bramce rywali stał Ilie Cebanu, były zawodnik Wisły), ale jeszcze w pierwszej połowie zmarnował dwie doskonałe sytuacje do podwyższenia prowadzenia. I tak jest lepiej niż we wrześniu ubiegłego roku, gdy Waldemar Fornalik powołał go na mecz z San Marino i napastnik Wisły nie wykorzystał żadnej ze stuprocentowych sytuacji.

Jeśli polska piłka nie uwolni się od Brożków i nawet mecze o pietruszkę traktować będzie, jako okazje do przebudzenia się ligowych bożków, daleko nie zajedzie. Na Brożku nie ma co się zresztą wyżywać, bo to nie jego wina, że Łukasz Teodorczyk z Lecha Poznań (10 goli w ekstraklasie) w meczu z Norwegią był najsłabszy w naszym zespole, a Mateusz Zachara z Górnika Zabrze (też 10 goli jesienią) w spotkaniu z Mołdawią jakoś nie potrafił znaleźć drogi do bramki rywali. Nawałka sprawdził w Zjednoczonych Emiratach Arabskich trzech najlepszych strzelców rozgrywek w Polsce i może mieć tylko jeden wniosek: jeśli nie Robert Lewandowski, to nikt. Gdyby takie mecze, jak poniedziałkowy z Mołdawią, traktować jako promocję dla zawodników, to kluby zainteresowane sprowadzeniem któregoś z polskich piłkarzy mogły się raczej zniechęcić. Nie błysnął nikt, większość eksperymentów trzeba uznać za nieudane. Polska grała z dwoma napastnikami w składzie, żeby wypracować schematy na mecze eliminacyjne mistrzostw Europy. Po pierwsze – żaden z tych zawodników z poważnym rywalem nie zagra, po drugie – nie ma co nawet ryzykować, skoro nasze ataki rozbijała obrona z Mołdawii.

Na szczęście selekcjoner twardo stąpa po ziemi. Stwierdził, że olbrzymim sukcesem zimowego zgrupowania byłby awans choćby jednego czy dwóch piłkarzy do kadry, która będzie grać na poważnie. Co ciekawe, w dwóch meczach, w których Polska strzeliła cztery gole i odniosła dwa zwycięstwa najlepsi byli 26-letni Maciej Wilusz i 30-letni Igor Lewczuk, czyli obrońcy. Paweł Olkowski, który wystąpił z Mołdawią na lewej stronie obrony, bo Nawałka wie, że po prawej nie znajdzie nikogo lepszego od Łukasza Piszczka, był zupełnie nieporadny. Michał Masłowski z Zawiszy Bydgoszcz miał być dyrygentem, ale chyba zapomniał z Polski batuty. Po Łukaszu Madeju czegoś więcej niż statystowania spodziewał się chyba tylko selekcjoner. Takiego powołania nie da się rozsądnie wytłumaczyć. Tym bardziej, że reprezentacja młodzieżowa – podobno pełna talentów i nadziei – następny mecz o punkty zagra we wrześniu i wystawienie młodych piłkarzy w takim spotkaniu na pewno miałoby większy sens.

O ile przeciwko Norwegii udało się przeprowadzić kilka ciekawych akcji, to w starciu z Mołdawią, którą w eliminacjach mundialu wyprzedziliśmy raptem o dwa punkty, widzieliśmy nawet coś gorszego niż ligową kopaninę. Nie da się na podstawie takich spotkań ocenić piłkarzy, taktyki, ani odporności na stres związany z grą dla najważniejszej drużyny w Polsce. Zresztą „reprezentant" to już nie brzmi dumnie, bezlitosne prawa marketingowe sprawiły, że biało-czerwone koszulki zakładają przeciętniacy. Prezes Zbigniew Boniek już rok temu obiecał, że takich meczów nie będzie. Czekamy, liczymy na to, że dotrzyma słowa.

Polska – Mołdawia 1:0

Paweł Brożek 9

Polska: 1. Michał Miśkiewicz - 17. Igor Lewczuk (81, 14. Jakub Wawrzyniak), 15. Wojciech Golla (68, 26. Maciej Wilusz), 19. Adam Kokoszka, 4. Paweł Olkowski - 5. Szymon Pawłowski (63, 7. Karol Linetty), 24. Michał Pazdan, 16. Dawid Plizga (68, 6. Tomasz Jodłowiec), 20. Mateusz Zachara, 13. Łukasz Madej (89, 2. Tomasz Brzyski) - 10. Paweł Brożek (68, 25. Michał Masłowski).

Mołdawia: 23. Ilie Cebanu - 5. Petru Racu, 4. Veaceslav Posmac, 2. ?tefan Burghiu, 3. Victor Golovatenco - 9. Alexandru Antoniuc (51, 16. Alexandru Suvorov), 21. Artur Pătra? (64, 7. Serghei Gheorghiev), 8. Eugeniu Cebotaru, 17. Vladislav Ivanov (55, 18. Viorel Frunză), 10. Alexandru Dedov (52, 11. Radu Gînsari) - 20. Eugeniu Sidorenco.

Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Piłka nożna
Puchar Polski. Legia śrubuje rekord i ratuje sezon, Pogoń znów bez trofeum
Piłka nożna
W Liverpoolu zatrzęsła się ziemia, bo Alexis Mac Allister strzelił gola
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Piłka nożna
Finał Pucharu Polski na PGE Narodowym. Kamil Grosicki chce wygrać dla córki
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne