„Nie pamiętam, abym kiedykolwiek doznał podobnego uczucia radości, podniecenia, które bierze się z nieograniczonej pojemności płuc, sprawności nóg i całego ciała, z pewności sukcesu – jak wtedy, kiedy naprzeciwko nas z równi Błoń zaczęła wynurzać się grupa innych chłopaków z innej ulicy, z którymi mieliśmy rozpocząć bój. Co jest w tej piłce, że siedzi w nas do końca życia i nawet kiedy już dawno przestaliśmy ruszać nogami, fascynuje (...). Kto nigdy nie grał w piłkę, ten nie wie, czym jest bramka".
To nie są refleksje piłkarza. To fragment książki Gustawa Holoubka „Wspomnienia z niepamięci", w której sport zajmuje ważne miejsce, choć przecież mistrz nie kojarzył się nam z herosem stadionu.
Wystarczy, że zetknął się ze sportem w młodości. I już zostało. Jak niemal u każdego chłopaka (dziewczyny są jakieś inne), bez względu na to, co z niego wyrosło.
Albert Camus był bramkarzem w Oranie, Bohumil Hrabal grał na skrzydle w klubie Polaban Nymburk. Wisława Szymborska na mecze nie chodziła, ale jedno jej wyznanie odbiło się szerokim echem. Przynajmniej w Bytomiu. Poetka była zafascynowana Andrzejem Gołotą, więc kiedyś spytano ją, czy futbolem też się interesuje.
– Nie – odpowiedziała – od kiedy Szombierki spadły z pierwszej ligi. Kiedy dowiedziano się o tym w Szombierkach, napisano list do poetki, który nie pozostał bez odpowiedzi. Ale to jest nic w porównaniu z wieloletnią korespondencją, jaka rozwijała się między znakomitą skrzypaczką Wandą Wiłkomirską a klubem AKS Niwka Sosnowiec, który sobie upodobała.