To miał być przełomowy moment w wyścigu po tytuł na Wyspach. Liverpool zwyciężając w niedzielę 12. raz z rzędu, pozbyłby się jednego rywala, a drugiemu odebrałby ochotę do pościgu.
Jose Mourinho zapowiadał, że przeciw Liverpoolowi wystawi rezerwy, bo Chelsea nie ma już szans na wygranie Premiership, a priorytetem jest teraz Liga Mistrzów. Przed środowym rewanżem z Atletico dał wolne Oscarowi i Davidowi Luizowi, na ławce zostawił m.in. Gary'ego Cahilla, a kontuzje zabrały mu Petra Cecha, Johna Terry'ego, Edena Hazarda i Samuela Eto'o.
Liverpool atakował, ale Chelsea – tak jak kilka dni wcześniej w Madrycie – skutecznie się broniła. I cel znów osiągnęła. Jeszcze w doliczonym czasie pierwszej połowy kapitan gospodarzy Steven Gerrard popełnił błąd w przyjęciu piłki, potem się pośliznął, Demba Ba z prezentu skorzystał i dał gościom prowadzenie. Wynik ustalił tuż przed ostatnim gwizdkiem – po kontrataku – Willian. Zamiast planowanych w Liverpoolu ośmiu punktów przewagi nad londyńczykami, są dwa. I strach przed zbliżającymi się w tabeli szejkami z Manchesteru.
City, po wyjazdowym zwycięstwie nad Crystal Palace, tracą do lidera z Anfield już tylko trzy punkty i mają lepszy bilans bramek, do rozegrania pozostały im nie dwa, ale trzy mecze i jeśli zdobędą w nich komplet punktów, prawie na pewno zostaną mistrzem.
Manchester United, z debiutującym na ławce trenerskiej Ryanem Giggsem, rozbił na Old Trafford Norwich 4:0. I choć Alex Ferguson uważa, że Walijczyk powinien prowadzić zespół dłużej niż do końca sezonu, władze klubu podobno zdecydowały już, że latem zastąpi go Louis van Gaal. Taką informację podał holenderski „De Telegraaf", Manchester na razie zaprzecza.