Litwa w rankingu FIFA jest kilkadziesiąt miejsc za nami, ale tej różnicy nie było widać. Ostatni mecz przed rozpoczynającymi się we wrześniu eliminacjami do mistrzostw Europy pogłębił smutne wrażenie, że nie mamy nie tylko reprezentacji, ale i trenera.
Adam Nawałka wciąż szuka piłkarzy, mam wrażenie, że po omacku. A jak już zbierze grupę takich, którzy wydają mu się nieźli, to oni nie mogą grać ze sobą dobrze, bo się nie znają. Trener nie jest konsekwentny, za każdym razem powołuje kogoś nowego, o kim z grubsza wiadomo, że prochu nie wymyśli. Kogoś takiego jak Grzegorz Wojtkowiak czy Kamil Grosicki. On jest zresztą przykładem charakterystycznym na to, co się dzieje w kadrze. Nigdy jej nie dał niczego od siebie, zwykle zawodził, a wczoraj, na szarym tle, nawet wyróżnił się kilkoma zagraniami. Jego akcja z Łukaszem Piszczkiem zakończyła się bramką zdobytą przez Arkadiusza Milika. Jedna akcja w ciągu półtorej godziny, z przeciwnikiem stosującym najprostsze metody, to stanowczo za mało.
Robert Lewandowski znów nie mógł sobie miejsca znaleźć. Czy jest z przodu sam, czy ma nieco z tyłu Milika, wciąż nie może się z partnerami porozumieć. Albo myślą innymi kategoriami, albo jest dla kolegów za szybki. Obrońcy, poza Piszczkiem, to nie są zawodnicy na miarę reprezentacji. Co z tego, że Kamil Glik jest kapitanem Torino i robi wrażenie kiedy przy rzutach rożnych biegnie pod bramkę przeciwnika. On ma przede wszystkim bronić a wychodzi mu to średnio. W dodatku Maciej Wilusz mu nie pomoże.
W drugiej linii nie było lidera. Mateusz Klich i Grzegorz Krychowiak zbyt często tracili piłkę. Nikt tą drużyną nie kieruje i nie rządzi. Jeśli Adam Nawałka myśli, że powierzenie Lewandowskiemu funkcji kapitana (zresztą ta decyzja została ogłoszona w sposób, który nie zbuduje jedności w zespole) zmieni atmosferę, to jest naiwny. Trener nawet dobrze zmian nie potrafi zrobić. Na 20 minut przed końcem wprowadził na boisko od razu czterech zawodników i nagle okazało się, że ma dwóch prawych obrońców. W dodatku taka zmiana to gwarancja bałaganu.
Polska wreszcie wygrała, pierwszy raz od dziesięciu godzin strzeliła bramki (drugą z naciąganego karnego), ale nie ma powodów do optymizmu. Szukam go gdzie się da, ale znaleźć nie mogę.