Reprezentacja USA: para asów z armią waletów

To najdziwniejsza drużyna mundialu. Nie wierzy w nią nawet jej selekcjoner. Dziś Amerykanie zagrają w Natalu z Ghaną.

Publikacja: 16.06.2014 02:00

Reprezentacja USA: para asów z armią waletów

Foto: AFP

– Alexi Lalas! Mogę autograf? – krzyczy chłopiec w koszulce reprezentacji USA.

– Jasne – odpowiada legenda soccera, uczestnik mundiali w 1994 i 1998.

– Stany zdobędą Puchar Świata, prawda? – dopytuje chłopiec.

– Hm, dobrze to nie wygląda... Grupa śmierci, długa podróż, temperatura... – wylicza były piłkarz.

To początek teledysku do oficjalnej piosenki mającej zagrzewać amerykańską kadrę do boju. Twórcy klipu chyba nie przypuszczali, że pierwsze sekundy ich dzieła weźmie sobie do serca najważniejszy człowiek w zespole USA.

– Stwierdzenie, że moglibyśmy zostać mistrzami świata, jest po prostu nierealne. Nie wiem, czy to amerykańskie myślenie czy nie – powiedział tuż przed rozpoczęciem turnieju w Brazylii nie kto inny, jak sam selekcjoner Amerykanów, Niemiec  Jürgen Klinsmann.

Po tych słowach wśród kibiców ze Stanów Zjednoczonych zapanowała konsternacja. Bo wiadomo, że jakiś Smerf Maruda zawsze się znajdzie, ale żeby był to trener drużyny narodowej?

Wypowiedź Klinsmanna z pewnością nie była amerykańska. Zawodnicy z USA przed każdym mundialem, w którym brali udział, przekonywali, że już można zapominać o Brazylijczykach, Niemcach czy Włochach. Nadchodzi nowa potęga. I zwykle kończyło się tak samo – w 1/8 finału lub w ćwierćfinale.

Niemiec sprowadził Amerykanów na ziemię. Bo w talii, którą dysponuje Klinsmann, jest pod dostatkiem waletów, lecz brakuje asów. Clint Dempsey i Tim Howard sami meczów nie wygrają. Ich koledzy to  solidni rzemieślnicy, ale do mistrzów jeszcze im daleko.

W tej kadrze nie ma tak znanych nazwisk jak Lalas, Claudio Reyna, Brad Friedel czy Landon Donovan. Ten ostatni to najlepszy strzelec w historii amerykańskiej reprezentacji. Mógł zagrać również w Brazylii, ale Klinsmann z niego zrezygnował, czego kibice do tej pory nie mogą zrozumieć. Trener tłumaczył, że chce przyzwyczajać do trudów wielkich turniejów młodszych zawodników, a Donovana z pewnością by powołał, gdyby miał pewność, że będzie przydatny.

Na mundial pojechało dwóch piłkarzy o polskich korzeniach: bramkarz Aston Villi Brad Guzan oraz dwukrotny król strzelców MLS Chris Wondolowski. Ten drugi chciał nawet grać dla Polski, ale Franciszek Smuda nie był zainteresowany jego ofertą.

Oprócz nich w Brazylii zagra kilku młodszych graczy, o których mało kto słyszał, a ich największą zasługą jest to, że urodzili się w Europie. Mix Diskerud pochodzi z Norwegii. John Brooks, Timothy Chandler czy Julian Green to rodowici Niemcy. Klinsmann wieszczy im sławę i bogactwo. Ale nawet prezes federacji soccera Sunil Gulati przyznał, że gdyby 19-letni Green był lepszy, grałby dla Niemiec.

Klinsmann jest przekonany, że dokonał słusznych wyborów. Kilka razy podkreślał, że w tym roku cudów nie należy się spodziewać. Ale za cztery lata w Rosji... Możni piłkarskiego świata niech drżą. Czyli nawet Niemiec ma w sobie coś z Amerykanina.

Dziś grają

Grupa G: ?Niemcy – Portugalia (Salvador) 18.00, TVP 2; ?Ghana – USA (Natal) 0.00, TVP 1.

Grupa F: ?Iran – Nigeria (Kurytyba) 21.00, TVP 1.

– Alexi Lalas! Mogę autograf? – krzyczy chłopiec w koszulce reprezentacji USA.

– Jasne – odpowiada legenda soccera, uczestnik mundiali w 1994 i 1998.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Harry Kane poszedł w ślady Roberta Lewandowskiego