Michał Kołodziejczyk ?z Krukutu
Nie było tego w przekazie telewizyjnym, kamery pokazały w tym czasie trybuny. Trójka dzieci, która podczas ceremonii otwarcia mundialu wypuściła w powietrze białe gołębie, wybrana została przez specjalną organizację. Jedno miało być czarnoskóre, drugie białe, a trzecim miał być Indianin – żeby pokazać Brazylię jako kraj, w którym jest miejsce dla wszystkich.
Wera Jeguaka Mirim, 13-letni chłopiec z plemienia Guarani, przygotowywał się do tej ceremonii kilka tygodni. Niby prosta rzecz, wejść na boisko, wypuścić gołębia, zejść i nie zemdleć z nadmiaru emocji. Ale Wera miał inny plan, o którym nie wiedział nawet jego ojciec.
FIFA każe iść precz
W porozumieniu z radą plemienia przygotował specjalny transparent. Mówi, że schował go „obok siusiaka" i że nawet trochę się bał. Kiedy gołębie poleciały w powietrze, schodząc z boiska, wyjął czerwoną flagę z napisem „Demarcacao, Ja!", domagając się sprawiedliwości przy podziale ziemi dla Indian. Zdjęcia Wery trudno znaleźć w światowych agencjach, fotografowali go głównie ludzie akredytowani na mecz z ramienia organizacji indiańskich. Na chłopca naskoczyli przedstawiciele FIFA. Zrugali go, kazali iść precz. Ale kiedy wrócił do swojej wioski, został bohaterem. Mówią o nim ?„Guerreiro", a stać się wojownikiem w wieku 13 lat to dla Indianina wielka sprawa.
Do Krukutu z Sao Paulo jedzie się dwie godziny, chociaż to raptem 50 kilometrów. Niedaleko za miastem krajobraz się zmienia – miejsce miejskiej dżungli zajmuje ta naturalna. W Krukutu mieszka 400 osób, Wery akurat nie ma, bo pojechał z ojcem do miasta. Przy budynku szkoły stoi Karai de Oliveira-Cacique, szef wioski. Ma na sobie koszulkę z logo mundialu, Indianie nie protestują przeciwko rozgrywkom, nie wychodzą na ulice i nie budują barykad. On wiedział o tym, co planuje Wera.