– To był fantastyczny spektakl – przyznał trener United Louis van Gaal. – Zaczęliśmy bardzo dobrze, strzeliliśmy piękne bramki, ale nie zrobiliśmy najważniejszego: nie wygraliśmy. Takie spotkania się jednak zdarzają. Pamiętam, że w moim pierwszym roku pracy w Barcelonie prowadziliśmy w jednym z meczów 3:0, ale w ostatnim kwadransie straciliśmy cztery gole i przegraliśmy.
W niedzielę van Gaal przeżył deja vu. Manchester United pół godziny przed końcem prowadził z beniaminkiem 3:1. Seria nieszczęść zaczęła się od dyskusyjnego rzutu karnego wykorzystanego przez gospodarzy. Potem była wyrównująca bramka Estebana Cambiasso, która dodała Leicester jeszcze więcej wiary, gol na 4:3, czerwona kartka dla 20-letniego obrońcy United Tylera Blacketta i kolejna jedenastka dla gospodarzy.
Tak wielkich emocji nie było na Etihad Stadium, ale mecz City – Chelsea też miał swoją historię. Frank Lampard, który przez 13 lat gry w Londynie zdobył prawie wszystkie trofea, pojawił się na boisku w końcówce i zapewnił drużynie sponsorowanej przez szejków remis.
Arsenal z Wojciechem Szczęsnym w bramce pokonał na wyjeździe Aston Villę 3:0, zdobywając wszystkie gole między 33. a 36. minutą. Swansea z Łukaszem Fabiańskim, grając przez ponad połowę spotkania w dziesięciu (czerwona kartka Wilfrieda Bony'ego), uległo u siebie 0:1 Southampton, nowemu wiceliderowi Premiership. Z trybun wstał Artur Boruc. W piątek został wypożyczony przez Świętych do AFC Bournemouth (II liga angielska), w sobotę zadebiutował w meczu z Watford (1:1).
Rozpędu w Hiszpanii nabrał Real Madryt. Po 5:1 z FC Basel w Lidze Mistrzów rozbił w La Coruni Deportivo 8:2. Bohaterowie ci sami co zawsze: Cristiano Ronaldo (hat trick), Gareth Bale (dwie bramki), James Rodriguez (jedna). Swoją rolę odegrał także Javier Hernandez. Wszedł w końcówce i trafił dwa razy. Tylu goli na wyjeździe Królewscy nie strzelili nawet w czasach Alfredo Di Stefano.