To już piąty trener, który zostaje zwolniony w tym sezonie (a licząc tymczasowo prowadzącego Lecha Krzysztofa Chrobaka – szósty). Innymi słowy, w jednej trzeciej klubów doszło do wymiany na tym stanowisku.
Pogoń natychmiast zresztą przedstawiła następcę zwolnionego szkoleniowca – został nim Jan Kocian, który tuż przed przerwą na mecze reprezentacji rozstał się z Ruchem Chorzów. Prezes Pogoni Jarosław Mroczek stracił cierpliwość po weekendowej porażce 0:5 z Jagiellonią. Tym samym białostocki zespół już po raz drugi przysłużył się Kocianowi. W poprzednim sezonie Słowak dostał posadę w Ruchu po tym, jak Jagiellonia wygrała z Niebieskimi 6:0, a za pracę podziękowano wówczas Jackowi Zielińskiemu.
A to prawdopodobnie dopiero przygrywka do kolejnych przetasowań. Wdowczyka bardzo chciała Lechia już zimą zeszłego roku. Być może koncepcja ta zostanie w Gdańsku odświeżona. Wtedy jednak w Lechii nie mieli pretekstu, by zwolnić Michała Probierza (dziś już Jagiellonia), a gdy takowy się znalazł, Wdowczyka nie puściła Pogoń. Lechia postawiła zatem na Ricardo Moniza, ale latem Holender sam odszedł, a na jego miejsce sprowadzono Portugalczyka Machado, którego wyrzucono w połowie września. Następcy szukano długo i nieskutecznie, a w końcu zdecydowano, że zespół na razie poprowadzi trener tymczasowy – Tomasz Unton. Ponoć prowadzono rozmowy z Tomaszem Hajtą, ale kandydaturze tej sprzeciwił się zarząd. Skoro jednak teraz Wdowczyk jest już wolny, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby złożyć mu propozycję.
Polski prezes jest niecierpliwy. Zmiany trenerów właściwie przestają być nawet wydarzeniem medialnym, bo na stałe wpisane są w krajobraz polskiej piłki. Najdłużej pracującym szkoleniowcem w ekstraklasie jest Kamil Kiereś z GKS Bełchatów, który został zatrudniony 9 stycznia 2013 roku. To ewenement, bo zdążył w tym czasie z zespołem spaść do I ligi i awansować do ekstraklasy. W mało którym klubie po spadku trener nie straciłby pracy.
Drugi na liście jest Franciszek Smuda pracujący w Wiśle od czerwca 2013 – nieco ponad rok, trzeci Jurij Szatałow (też czerwiec 2013, Górnik Łęczna), czwarty Leszek Ojrzyński z Podbeskidzia (październik 2013), a piąty Henning Berg. Norweg pojawił się w Legii w grudniu 2013 roku, ale dla większości kibiców wciąż jest raczej „nowym trenerem". Rotacje te przypominają błędne koło. Prezesi znajdujący się pod presją właścicieli i zarządów nie wytrzymują ciśnienia i gdy coś niepokojącego dzieje się z drużyną, ich pierwszą i zazwyczaj jedyną decyzją jest wymiana szkoleniowca. Z tego powodu trenerzy nie mają szans wprowadzać długofalowych planów, nie mogą rozwijać swoich koncepcji. W większości klubów grają tak naprawdę do pierwszego błędu. A karuzela się kręci.