– Zdaję sobie sprawę, że musimy awansować do kolejnej rundy – mówi trener mistrzów Anglii Manuel Pellegrini. Manchester City w fazie grupowej jeszcze nie wygrał: przegrał z Bayernem, zremisował z Romą i CSKA Moskwa, ostatnio poniósł u siebie klęskę z drużyną z Rosji (1:2).
Nadziei trzeba szukać w tym, że Bayern, który zapewnił już sobie awans z pierwszej pozycji i jest niepokonany we wszystkich rozgrywkach, wystawi słabszy skład i potraktuje mecz treningowo. Wątpliwości rozwiewa jednak Arjen Robben: – Nie przyjechaliśmy tu na wycieczkę.
Bayern poleciał do Manchesteru m.in. bez kontuzjowanych Philippa Lahma i Davida Alaby, ale za to z Thomasem Muellerem, który nie dokończył towarzyskiego spotkania z Hiszpanią. City musi sobie radzić bez zawieszonych za kartki Yayi Toure i Fernandinho oraz wciąż leczącego się Davida Silvy. Ten mecz ma dodatkowy podtekst – rok temu Pellegrini pomylił się w rachunkach i Anglikom do pierwszego miejsca w grupie zabrakło jednej bramki.
Szansę na prywatną zemstę dostanie dziś Roberto Di Matteo. Przed dwoma laty wygrał z Chelsea Ligę Mistrzów, ale pół roku później został przez Romana Abramowicza zwolniony. Do października pozostawał bez pracy, aż znalazł ją w Gelsenkirchen. – Nie piszcie o moim pojedynku z Di Matteo, to spotkanie Schalke z Chelsea – apeluje Jose Mourinho. Można liczyć na dobre widowisko, bo obydwa zespoły, choć przewodzą grupie G, nie są jeszcze pewne awansu.
W grupie F emocje już opadły, w 1/8 finału są Paris Saint-Germain i Barcelona, walka trwa tylko o trzecie miejsce – między Ajaksem Amsterdam i APOELEM Nikozja. Ale to nie znaczy, że nic ciekawego dzisiejszego wieczoru się tam nie wydarzy. Leo Messi spróbuje pobić rekord Raula (71 goli w LM), a prawdopodobieństwo, że na Cyprze trafi do bramki przynajmniej raz, jest bardzo duże. W sobotę uporał się z rekordem Primera Division należącym od ponad pół wieku do Telmo Zarry.