Reklama
Rozwiń

Zarobić na przerwie

Futbol jest dziś jak Imperium Brytyjskie – nigdy nie zachodzi nad nim słońce.

Publikacja: 30.07.2019 21:00

Mecz Arsenalu z Realem przy pełnych trybunach stadionu FedExField w Maryland

Mecz Arsenalu z Realem przy pełnych trybunach stadionu FedExField w Maryland

Foto: AFP/ Jim Watson

Po finale Ligi Mistrzów, wieńczącym poprzedni sezon, machina nawet na chwilę się nie zatrzymała – jedne mistrzostwa młodzieżowe, następne, Copa America, Puchar Narodów Afryki, mundial kobiet, a w międzyczasie ruszyły eliminacje pucharów.

I chociaż coraz więcej kibiców narzeka, że futbolu jest za dużo, że nie sposób nad tym zapanować, telewizje bombardują kolejnymi reklamami – „Rewanż za Ligę Mistrzów", „Wielkie stracie", „El Clasico na amerykańskiej ziemi".

Mecze kontrolne

Spośród turniejów międzysezonowych na pierwszy plan wybija się International Champions Cup (ICC). Jest wszystkim, czym ma być kiedyś Superliga – biorą w nim udział czołowe kluby z Europy, ale także z innych kontynentów. Mecze rozgrywane są w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji. ICC ma wszystko, oprócz najważniejszego – prestiżu. Ale ten z każdym rokiem rośnie.

To wciąż tylko rozgrywki między sezonami, mecze towarzyskie albo – używając terminologii Adama Nawałki – mecze kontrolne. Bardzo dochodowe, bo chociaż w turnieju nie ma puli nagród jako takiej – zwycięzca, poza trofeum, nie dostaje nagrody pieniężnej – to kluby coraz lepiej zarabiają na tej inicjatywie. Każdy ma prawo do części wpływów z biletów i praw telewizyjnych. A te rosną, bo telewizje nauczyły się już sprzedawać turniej, w którym w większości grają piłkarze w trakcie sezonu drugoplanowi, jako megahit. Przedrostek „mega" można zastąpić „ultra" albo „hiper".

Każdy klub jest osobno wyceniany i każdy dostaje inną sumę „startowego" od organizatorów. Przykładowo w 2017 roku Real Madryt, FC Barcelona i Manchester United (który wówczas zakończył sezon na szóstym miejscu w Premier League) dostały po 20 milionów euro. PSG, Juventus i Arsenal po 12 milionów, Chelsea 10 milionów, a Tottenham 9.

Dodatkowo wizyty w Stanach, Chinach (w tym roku Nankin oraz Szanghaj) czy Singapurze to dla większości klubów okazja do zarobku na sprzedaży pamiątek i imprezach towarzyszących. W przywołanym wyżej 2017 roku szefowie Realu wykorzystali pobyt w USA na rozegranie towarzyskiego meczu z drużyną gwiazd MLS.

Organizatorem ICC jest firma Relevent Sports należąca w większości do Stephena Rossa. To amerykański deweloper, którego najsłynniejsze budowle to wieżowce ze szkła i stali na Manhattanie – Time Warner Center (do 2021 roku, wówczas zmieni nazwę na Deutsche Bank Center) oraz Hudson Yards, czyli gentryfikacja nabrzeża rzeki, największy prywatny projekt deweloperski w Stanach. Ross jest też większościowym właścicielem franczyzy NFL – Miami Dolphins. Miał już gotową koncepcję Superligi, do której próbował przekonać najpotężniejsze europejskie kluby.

Angielskie gazety donosiły o tajnym spotkaniu w jednym z londyńskich hoteli w 2016 roku. Amerykanin zaprosił na negocjacje szefów, lub ich przedstawicieli, pięciu angielskich potęg – Arsenalu, Chelsea, Liverpoolu i duetu z Manchesteru: City oraz United. Jego plan zakładał jednak wystąpienie z UEFA, co okazało się jeszcze ponad siły nawet takich klubowych mocarstw.

Rekord w Stanach

ICC rozgrywany jest od 2013 roku. Już w trakcie pierwszej edycji ustanowiono rekord frekwencji – mecz Realu z Manchesterem United na stadionie w Michigan obejrzało ponad 109 tysięcy osób. Nigdy wcześniej ani później mecz soccera rozgrywany na terenie USA nie zgromadził tak licznej publiczności. Widzowie niespecjalnie przejmowali się tym, że Cristiano Ronaldo oglądali zaledwie przez 17 minut, a w Manchesterze oklaskiwali piłkarzy, którzy dziś są podporą Reading czy Crystal Palace.

Jak twierdzą współpracownicy Rossa, on nie rozpoznałby Leo Messiego, nawet gdyby stanął przed nim i się grzecznie ukłonił. Natomiast Ross doskonale wie, że Barcelona z Realem to „największa rywalizacja wszech czasów" i jeśli zorganizuje się ją w Miami, zainteresowanie, a co za tym idzie, dolary są gwarantowane. W 2017 roku na Hard Rock Stadium doszło do drugiego w historii, a pierwszego od 1982 roku El Clasico rozgrywanego poza Hiszpanią (ponad trzy dekady wcześniej Barca z Realem zagrały w Wenezueli). Ceny biletów zaczynały się od 200 dolarów.

Bójka w Chinach

Umiejętnie nakręcona machina promocyjna zdołała przekonać kibiców, że to niezwykle istotne wydarzenie. Podobnie jak w tym roku, gdy w New Jersey odbyły się derby Madrytu, a Atletico pokonało Real 7:3... Każdemu kibicowi piłki przy czytaniu tego rezultatu powinna zapalić się lampka. Jak to 7:3? No właśnie – to okres przygotowawczy, piłkarze są na różnych etapach przygotowań fizycznych, często bardzo ciężkich, testowani są zawodnicy ocierający się o pierwszy skład, trenerzy eksperymentują. Nikomu to jednak wydaje się nie przeszkadzać.

– Zobaczyłem, że te mecze nazywane są towarzyskimi i pomyślałem, jak to bardzo nieamerykańskie – „New York Times" cytuje Rossa. Faktycznie w ICC nic nie jest „towarzyskie", a po każdym golu strzelonym na amerykańskich stadionach wybuchają sztuczne ognie. Trzeba jednak Rossowi i jego koncepcji letniej Superligi oddać, że ludzie na mecze walą drzwiami i oknami, podobnie jak na spotkania z piłkarzami. Doszło do tego, że internet obiegły filmiki, jak przed meczem w Chinach pobiły się lokalne fankluby Interu i Juventusu.

Przerwa międzysezonowa przestała w zasadzie być przerwą, stała się nową metodą na budowanie marki i zarabianie pieniędzy.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku