– Myślałem o tym od dłuższego czasu, nie spałem przez wiele nocy. To gigantyczny obowiązek. Ale biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Bronimy ważnych wartości – tłumaczył motywy własnej decyzji były reprezentant Trójkolorowych. Na konferencji nie poruszył jednak żadnego z drażliwych tematów dotyczących FIFA. „Wiemy, że obecny system nie działa" – napisał ogólnikowo na swojej stronie internetowej „TeamGinola".

Umiejętności piłkarskich i osiągnięć nikt mu nie odmawia. We Francji był jednym z najzdolniejszych piłkarzy przełomu lat 80. i 90., choć znajdował się w cieniu Erica Cantony i Jeana-Pierre'a Papina. W 1994 roku z PSG sięgnął po mistrzostwo kraju, w Lidze Mistrzów z paryskim klubem dotarł do półfinału. Po dwumeczu z Barceloną Hiszpanie nazwali go El Magnifico, przeprowadził się jednak do Anglii, gdzie w 1999 roku (grał wtedy w Tottenhamie) został uznany za najlepszego piłkarza Premier League.

Francuzom Ginola kojarzy się także z największą traumą związaną z piłkarską reprezentacją. To po jego nonszalanckim zagraniu Trójkolorowi stracili gola na Parc des Princes w ostatniej minucie meczu eliminacji do mistrzostwa świata w USA w 1994 roku z Bułgarią i nie pojechali na mundial. To nie jest żart, ale na razie jedyną federacją, która popiera 47-letniego kandydata, jest właśnie Bułgaria.

Aby przystąpić do batalii o stanowisko, Ginola musi zdobyć poparcie co najmniej pięciu federacji. Przepisy FIFA stawiają również wymóg, by kandydat „w ostatnich pięciu latach udowodnił aktywną rolę w futbolu". W przypadku Ginoli to będzie trudne. Po zakończeniu kariery w 2002 roku pełnił wiele ról, ale z dala od piłki nożnej. Przy rozpatrywaniu kandydatury na prezydenta FIFA nie będzie wzięty pod uwagę udział w szlachetnej kampanii przeciw minom przeciwpiechotnym jako ambasador francuskiego Czerwonego Krzyża. Jego zaangażowanie w wyborach prezydenckich we Francji w 2007 roku (poparł wtedy Nicolasa Sarkozy'ego) i samorządowych w ubiegłym roku, a także występ w „Tańcu z gwiazdami" i epizodyczne role w filmach oraz dziesiątki w reklamówkach – tym bardziej.

Największą słabością jego „prezydenckiej kampanii", świadczącej być może o czysto materialnych intencjach, jest jednak zaangażowanie w nią irlandzkiego bukmachera Paddy Powera. „TeamGinola" został wsparty przez firmę dotacją w wysokości 250 tys. funtów. – Nie sądzę, żeby kampania wspierana przez firmę bukmacherską była właściwą odpowiedzią na wszystkie etyczne problemy FIFA – skomentował akcję Ginoli były reprezentant Anglii Gary Lineker. Prezes PZPN Zbigniew Boniek interpretowałby to zapewne inaczej.