Okno transferowe zamknięte

Tej zimy spektakularnych transferów nie było. Napięcie budowano sztucznie na potrzeby mediów.

Aktualizacja: 04.02.2015 06:24 Publikacja: 03.02.2015 20:09

Okno transferowe zamknięte

Foto: AFP

Ostatni dzień okna transferowego to fenomen nowych czasów. W Anglii zrobiono z tego telewizyjne wydarzenie – z łączeniem się na żywo z dziennikarzami stojącymi pod siedzibami kolejnych klubów. Przypomina to zbyt często słynny skecz z reporterem nadającym z „miejsca, gdzie nic się nie dzieje", i żółtymi paskami na dole ekranów.

To dzień futbolowych desperatów, gdy bogaci, korzystając z tego, że jeszcze można, wykładają pieniądze na niepotrzebnych im do niczego zawodników, a biedni, łatając dziury w składach, próbują wyprosić u bogatych wypożyczenia. W ciągu ostatnich czterech lat podczas „Deadline Day" doszło, jak wyliczyli dziennikarze „Guardiana", do zaledwie 74 transferów. To daje jeden zakup na godzinę transmisji w SkySports i innych telewizjach prześcigających się w opakowywaniu produktu w złoty papierek. Niewiele.

Ruchy pozorowane

Najgłośniejsze zakupy, takie jak ściągniecie Luisa Suareza przez Liverpool z Ajaxu Amsterdam w 2011 roku przy jednoczesnym sprzedaniu Fernando Torresa za 50 milionów funtów do Chelsea, są już dawno przebrzmiałą melodią. Dziś najważniejsze transfery dopina się znacznie wcześniej, a ostatni dzień zostaje na ruchy pozorowane. Ale telewizje mit „Deadline Day" pieczołowicie pielęgnują.

Najciekawszym wydarzeniem ostatniego dnia na Wyspach wydaje się wypożyczenie skrzydłowego Tottenhamu Aarona Lennona, 21-krotnego reprezentanta Anglii, do spisującego się znacznie poniżej oczekiwań Evertonu. Nie jest to jednak transfer, który rzuca na kolana.

Lennon ostatni mecz w reprezentacji rozegrał w 2013 roku, w kadrze na mundial się nie znalazł i nazywanie go czołową postacią Premier League jest sporym nadużyciem. Podobnie jak Darrena Fletchera, który zamienił w ostatniej chwili ławkę w Manchesterze United na prawdopodobnie podstawowy skład w West Bromwich Albion.

Powrót do ojczyzny

Sfinalizowana też została przeprowadzka do Chelsea Kolumbijczyka Cuadrado (był jednym z odkryć zeszłorocznych mistrzostw świata). Fiorentina dostała za niego aż 33 miliony euro. O tym, że niesforny drybler, kochający ponad wszystko indywidualne popisy (ciekawe, jak wkomponuje go w zespół Jose Mourinho), zostanie zawodnikiem The Blues, mówiło się już od kilkunastu dni. Trudno więc ten ruch nazwać transferem ostatniego dnia.

Gdyby dyrektorzy Chelsea naprawdę chcieli, prawdopodobnie spokojnie mogliby ten zakup sfinalizować wcześniej, ale przecież SkySports czymś ten nieszczęsny „Deadline Day" musi wypełnić.

Już wcześniej informowano również, że ze Stamford Bridge pożegna się mistrz świata Andre Schuerrle. Niemiec wybrał powrót do ojczyzny i za 22 miliony funtów został kupiony przez Wolfsburg. Skoro Mourinho wymarzył sobie na prawe skrzydło Cuadrado i jego dryblingi oraz podwórkowe kiwki, musiało zostać zwolnione miejsce na boisku, ale przede wszystkim na liście płac.

Niejako w rozliczeniu za Kolumbijczyka do Fiorentiny – za darmo – powędrował Mohamed Salah. Egipcjanin jest weteranem „Deadline Day". W ostatnim dniu okna transferowego został do Chelsea sprowadzony z Basel za niemal 14 milionów euro. W tym sezonie zagrał w lidze osiem minut ze Swansea, cztery przeciwko Crystal Palace oraz 18 z Tottenhamem i bez żalu się go pozbyto.

Tak właśnie często wygląda rzeczywistość wielkich transferów „Deadline Day". Salahowi i tak daleko do Andy'ego Carrolla, który w 2011 roku, po rozegraniu 41 spotkań w lidze angielskiej, został ósmym najdroższym piłkarzem świata, gdy Liverpool wyłożył za niego 41 milionów euro. Dziś Carroll jest zawodnikiem West Ham United.

W Polsce ostatni dzień okna nie jest jeszcze tak celebrowany, ale w ekstraklasie doszło do kilku roszad. Legia sprowadziła z Bełchatowa Arkadiusza Malarza. 34-letni bramkarz to jeden z przyjaciół Michała Żewłakowa, dziś dyrektora scoutingu w drużynie mistrza Polski. W tym samym czasie grali w Grecji i byli sąsiadami. Malarz ma być zmiennikiem Dusana Kuciaka, być może wskoczy do bramki, jeśli latem stołeczny klub Słowaka sprzeda. Legia nie osłabiła się przed walką w Lidze Europejskiej. Nie dość, że wszyscy kluczowi zawodnicy zostali, to jeszcze za 800 tysięcy euro sprowadzono Michała Masłowskiego z Zawiszy. Z Francji wrócił też Dominik Furman.

Przejście Malarza uruchomiło karuzelę z bramkarzami. Do Bełchatowa trafił Dariusz Trela, ostatnio rezerwowy w Lechii, z kolei do Gdańska udał się Łukasz Budziłek – jeden z rezerwowych w Legii.

Na żółtym pasku w TVN 24 jednak o tym nie informowano.

Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie