Ostatni dzień okna transferowego to fenomen nowych czasów. W Anglii zrobiono z tego telewizyjne wydarzenie – z łączeniem się na żywo z dziennikarzami stojącymi pod siedzibami kolejnych klubów. Przypomina to zbyt często słynny skecz z reporterem nadającym z „miejsca, gdzie nic się nie dzieje", i żółtymi paskami na dole ekranów.
To dzień futbolowych desperatów, gdy bogaci, korzystając z tego, że jeszcze można, wykładają pieniądze na niepotrzebnych im do niczego zawodników, a biedni, łatając dziury w składach, próbują wyprosić u bogatych wypożyczenia. W ciągu ostatnich czterech lat podczas „Deadline Day" doszło, jak wyliczyli dziennikarze „Guardiana", do zaledwie 74 transferów. To daje jeden zakup na godzinę transmisji w SkySports i innych telewizjach prześcigających się w opakowywaniu produktu w złoty papierek. Niewiele.