Gdyby nieświadomy widz zbłądził na Old Firm Derby, jak nazywane są mecze o prymat w Glasgow między Rangers FC a Celtikiem, i miał po flagach oraz banerach odgadnąć, w jakim znalazł się kraju, miałby poważny problem. Z jednej strony widziałby bowiem ubranych na zielono kibiców z trójkolorowymi flagami Irlandii, z drugiej zobaczyłby fanów w granatowych koszulkach i przy nich mnóstwo flag Wielkiej Brytanii (Union Jack) oraz nieco mniej Irlandii Północnej. Szkockiej flagi raczej by nie dostrzegł.
Gdyby zagubiony wędrowiec doszedł do wniosku, że ogląda międzypaństwowe spotkanie Irlandii z Irlandią Północną, miałby nawet odrobinę racji. Przed każdym Old Firm Derby promy z Dublina z ubranymi na zielono kibicami, a także te z Belfastu, na których płyną fani w granatowych barwach, wypełnione są do ostatniego miejsca, a przewoźnicy uruchamiają dodatkowe połączenia. Gdyby ten przypadkowy obserwator był wystarczająco bystry, szybko dostrzegłby też, że ubrani na zielono kibice Celtiku oprócz flag Irlandii mają też bandery Palestyny, niemieckiego St. Pauli, gdzieniegdzie poprzetykane czerwonymi sztandarami z wizerunkiem Che Guevary. Na flagach mogłyby widnieć też hasła wzywające do zjednoczenia Irlandii i antybrexitowe.
Wspierający Rangersów mieliby ze sobą pełną ikonografię królowej Elżbiety oraz królowej matki.
Podział religijny
Kibicowanie Rangers albo Celtikowi nie jest w Glasgow zależne od dzielnicy, jak to ma miejsce w wielu miastach świata. Chociażby w Rio de Janeiro, gdzie miejsce urodzenia skazuje cię na Botafogo lub Vasco, bo już o podziale na Flamengo i Fluminense decyduje przynależność do klasy społecznej. W Buenos Aires klasa wyższa chodzi na River, a proletariat na Boca Juniors, w Madrycie lewica wybiera Atletico, prawica tradycyjnie wspiera Real.
Podział na fanów Celtiku i Rangers jest przede wszystkim religijny, choć też wiąże się z poglądami politycznymi i klasą społeczną. Ale to w dalszej kolejności: pierwotna linia podziału to katolicy – protestanci.