Włosi smutni, ale dumni z Juventusu

Porażka została przyjęta ?z godnością, a nawet dumą. Nikt we Włoszech nie szuka kozłów ofiarnych.

Aktualizacja: 07.06.2015 10:17 Publikacja: 07.06.2015 09:55

Włosi smutni, ale dumni z Juventusu

Foto: AFP

Korespondencja z Rzymu

„Jesteście wielcy!", „Z podniesioną głową", „Chwała Juventusowi", „Juventus napędził Barcelonie stracha, ale przegrał", „Juve! I tak dziękujemy", „Serce i łzy" – to tytuły z pierwszych stron niedzielnych włoskich gazet. W ciągnących się stronami sprawozdaniach i analizach włoscy dziennikarze podkreślają, że skazany na pożarcie w meczu z najlepszą drużyną świata Juventus dzielnie stawiał opór.

Trener Marcello Lippi (wygrał z Juventusem Ligę Mistrzów, a z reprezentacją Włoch zdobył mistrzostwo świata) powiedział, że wszyscy mieszkańcy Italii powinni być dumni ze Starej Damy. Inna trenerska sława, Giovanni Trapattoni (Puchar Europy z Juve w 1985 r. – tragiczny mecz na stadionie Heysel), posunął się jeszcze dalej: „Gdyby piłkarze zamienili się koszulkami, nikt nie dostrzegłby żadnej różnicy między Barcą a Juve. Gdyby w futbolu jak w boksie sędziowano na punkty, Barcelona wygrałaby ten mecz najwyżej 51:49, jeśli w ogóle".

Najdalej w zachwytach poszedł jednak dziennik „Corriere dello Sport", gdzie piszącym o wiele bliżej do fanatycznych kibiców niż obiektywnych dziennikarzy: „Czy naprawdę ktoś może uczciwie powiedzieć, że widział różnicę między Barcą a Juve? A jeśli tak, to czy zauważył, w jaki popłoch wpadli Katalończycy, gdy Alvaro Morata wyrównał? Poza tym Juve należał się karny". Tego samego zdania byli zresztą moi sąsiedzi podczas rutynowych niedzielnych dysput futbolowych pod kioskiem z gazetami.

Generalnie jednak w komentarzach włoskiej prasy przeważa trzeźwość, a gdzieniegdzie („La Gazzetta" i „Il Giornale") pojawia się nawet ponure poczucie humoru: „Tym razem Suarez ugryzł Starą Damę w serce". To oczywiście aluzja do bramki zdobytej przez Urugwajczyka i tego, że podczas ostatniego mundialu w meczu z Włochami pokąsał stopera Giorgio Chielliniego. Guru włoskich komentatorów futbolowych Mario Sconcerti na łamach „Corriere della Sera" napisał: „Wygrała drużyna lepsza, ale przegrani spisali się świetnie. Barca posiadająca w składzie nadmiar piłkarskiej klasy zagrała wczoraj jak solidarny i świetnie rozumiejący się zespół, a nie zlepek wielkich indywidualności, więc musiała wygrać". Eksperci (też bramkarz Gigi Buffon po meczu) byli zgodni, że z Barceloną Juve mogło wygrać jedynie z pomocą niebios, i to wykorzystując wszystkie zesłane stamtąd szanse. Pierwszą wykorzystał Alvaro Morata, strzelając wyrównującą bramkę, ale kilka następnych, gdy nieco zszokowani Katalończycy się cofnęli, zespół zaprzepaścił.

Co we Włoszech praktycznie niespotykane, mimo porażki nikt nie szuka kozłów ofiarnych i nie poluje na czarownice. Trener Juve Massimiliano Allegri oceniony został przez „La Gazzetta" na 7 (w skali do 10), czyli tak samo jak wódz Barcy Luis Enrique. Komentatorzy podkreślają, że za sobotni mecz wszyscy gracze Juve zasługują na ogromny szacunek. I dopiero po tym zastrzeżeniu można wyczytać, że kanonier Carlos Tevez niezbyt rzucał się w oczy, a Andrea Pirlo grał na stosownych do swego wieku niskich obrotach.

Z ciągnących się opisów heroicznego boju w Berlinie, jak zwykle w takich przypadkach, grafomania powala na kolana. „Il Giornale" donosi, że Buffon „swymi świętymi rękoma dokonał dwóch cudów", a potem opisuje: „Buffon wydał z siebie okrzyk wojenny prawdziwego kondotiera, który prowadzi swoich żołnierzy do boju. Buffon – ubrany na żółto, przeżywający drugą młodość, z czupryną mokrą od potu, spojrzeniem bystrym i ostrym, skoczył, jakby miał w nogach sprężyny, i obronił strzał Alvesa".

Komentatorzy podkreślają poza tym, że tegoroczne przygody w Juve z LM dały drużynie, trenerowi i rodzinie Agnellich bardzo wiele, a przede wszystkim bezcenne przekonanie, że drużyna jest w stanie wygrać z każdym (może poza Barcą) i powróciła tam, gdzie jej miejsce: do europejskiej futbolowej elity.

Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie
Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia się nie poddała, Betis krok od finału we Wrocławiu