Brazylia wygrała pierwszy mecz o punkty od czasu pamiętnego i historycznego już lania z Niemcami – 1:7 w Beo Horizonte, Mineirazo. W pierwszym spotkaniu Copa America męczyła się jednak z Peru niemiłosiernie, a zwycięstwo zapewnił ten, którego w pogromie poniesionym z rąk mistrzów świata zabrakło – Neymar.
Była druga minuta doliczonego czasu gry, gdy Brazylia wyprowadziła kontrę. Piłka dotarła na lewe skrzydło do Neymara, a kapitan reprezentacji Canarinhos, jej ikona i człowiek, na którego barkach spoczywa wiara i zaufanie 200 milionów Brazylijczyków, zamiast dryblować i samemu kończyć akcję, jak spodziewali się chyba wszyscy , wykonał niesamowite podanie na prawą stronę do Douglasa Costy. Zawodnik Szachtara Donieck, który pojawił sie na boisku w 66. minucie zmieniając piłkarza chińskiego Shandong Ludeng (tak, mówimy o reprezentacji Brazylii) nie miał problemów z pokonaniem peruwiańskiego bramkarza.
Klątwa Mineirazo nie została jednak zrzucona jednym wymęczonym zwycięstwem nad 61. drużyną rankingu FIFA (Brazylia jest piąta, Polska zajmuje 32. pozycję). Niemiecka klątwa wciąż wisi nad Canarinhos i tylko zwycięstwo w Copa America będzie dla Brazylii satysfakcjonujące, a i tak nie zasklepi wszystkich ran.
Mecz dla Brazylii zaczął się fatalnie – jakby dalej toczył się mecz z Niemcami, którym nieco mniej niż rok temu w Belo Horizonte wychodziło tamtego dnia wszystko, a niemal każda ich akcja w pierwszej połowie kończyła się golem. Teraz Peru wyszło na prowadzanie już po 180 sekundach gry – strzelcem był Christian Cueva, a negatywnym bohaterem akcji David Luiz, któremu musiało przed oczami stanąć momentalnie siedem goli mistrzów świata.
I chociaż Brazylia otrząsnęła się bardzo szybko – Neymar wyrównał już w 5. minucie spotkania i przynajmniej nie musieliśmy oglądać rozedrganych emocjonalnie zawodników w kanarkowych koszulkach jak to miało miejsce podczas ubiegłorocznego mundialu, to jednak Brazylia nie pokazała się z dobrej strony.