Jego przeprowadzka z Arsenalu do Manchesteru była jednym z najgłośniejszych transferów ubiegłego roku. W powitalnym filmiku napastnik z Chile wcielił się w rolę wirtuoza odgrywającego melodię hymnu United na fortepianie. Złośliwi powiedzą, że był to jego najlepszy występ na Old Trafford. I bardzo się nie pomylą.
Oczekiwania były ogromne, w końcu Sanchez przychodził jako czołowy piłkarz i strzelec w Anglii. Ale liczby nie kłamią. Przez półtora roku zdobył tylko pięć bramek i dorzucił dziewięć asyst. Oddał 48 strzałów, w tym 22 celne. Jak obliczył „Daily Mail”, każdy jego gol (trafiał co dziesięć godzin) kosztował klub 8,2 mln funtów, a pojawienie się w składzie (45 meczów, w tym 31 w podstawowej jedenastce) ponad 900 tys.
Sanchez przy transferze zagwarantował sobie ponad 500 tys. funtów tygodniówki. 300 tys. to podstawa, do tego dochodziły premie i prowizja z tytułu praw do wizerunku. Po tym, jak United nie awansowali do Ligi Mistrzów, uruchomiono podobno klauzulę obniżającą zarobki zawodnika o 25 procent.
Aleksisów dwóch
Władze United chcą pozbyć się go tak bardzo, że w przypadku wypożyczenia są gotowi wziąć na siebie połowę pensji piłkarza. Najbardziej zainteresowany jest Inter, po roku miałby obowiązek wykupu Chilijczyka. Punktem spornym pozostają jednak pieniądze. Inter nie zamierza płacić mu więcej niż równowartość 150 tys. funtów tygodniowo. Sanchez nie należy już do najmłodszych graczy. W grudniu skończy 31 lat, jego wartość (portal transfermarkt.de wycenia ją dziś na 35 mln euro) będzie z każdym rokiem maleć.
– Pobyt Sancheza na Old Trafford to absolutna katastrofa – ocenia Gary Neville, były obrońca United i reprezentacji Anglii, a ostatnio ekspert. – Nie mam pojęcia, co się z nim stało. Musi być ich dwóch.