– Roman Abramowicz nigdy nie był moim przyjacielem – opowiadał przed szlagierem na Stamford Bridge Jose Mourinho. Portugalczyk, zwolniony w grudniu ubiegłego roku po raz drugi przez rosyjskiego właściciela Chelsea, przyjechał do Londynu z jasno określonym celem: zagrać na nosie byłemu pracodawcy.
Ledwo jednak usiadł na ławce gości, a United otrzymali pierwszy cios. Błąd w komunikacji obrońców z Davidem de Geą już po 30 sekundach wykorzystał z zimną krwią Pedro. Gdy Gary Cahill podwyższył na 2:0, Czerwone Diabły zachwiały się na nogach, ale na deski posłali je dopiero w drugiej połowie Eden Hazard i N'Golo Kante.