Stefan Szczepłek: Czarodzieje z Wembley

W piątek Anglia zagra w eliminacjach do mundialu ze Szkocją. W kontekście naszego meczu z Rumunią to mało znacząca informacja.

Aktualizacja: 10.11.2016 17:57 Publikacja: 10.11.2016 17:53

Stefan Szczepłek: Czarodzieje z Wembley

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Ale historycznie to jest wydarzenie, przy którym prawdziwi kibice powinni stanąć na baczność i patrzeć na widowisko z odkrytymi głowami.

Nie chodzi wcale o Wayne’a Rooneya, który znów włoży opaskę kapitańską, nie ma znaczenia to, że Anglię poprowadzi Gareth Southgate, tymczasowy trener, bo ten właściwy sprzeniewierzył się kodeksowi etycznemu, nawet wynik ma dla mnie znaczenie drugorzędne. Ważne jest to, czego nie widać gołym okiem: duch wielkiej historii i kultury futbolowej.

Wielka Brytania jest jedynym krajem, na terytorium którego działają cztery niezależne związki piłkarskie. Wszystkie, ze względu na niegdysiejsze zasługi, zostały przyjęte do FIFA. Każdy, nawet średnio zorientowany kibic wie, że współczesna piłka narodziła się w połowie XIX wieku na Wyspach Brytyjskich. Tam w futbolu wszystko było pierwsze. W marcu 1872 roku rozegrano pierwszy finał rozgrywek o Puchar Anglii. Pierwszy mecz, uznany oficjalnie za międzypaństwowy, odbył się 30 listopada tego samego roku roku w Glasgow. Szkocja, reprezentowana przez piłkarzy jednego klubu Queen’s Park spotkała się z Anglią.

Termin nie był przypadkowy. 30 listopada to święto patrona Szkocji świętego Andrzeja. Niektórzy zawodnicy mieli na głowach czapki, czasami przypominające mikołajowe. To dlatego od końca XIX wieku każdy reprezentant Anglii, Szkocji, Irlandii i Walii otrzymywał na pamiątkę występu w drużynie narodowej charakterystyczną czapeczkę z daszkiem i chwostem. W języku angielskim taka czapeczka nosi nosi nazwę „cap”. To dlatego w przypadku brytyjskich reprezentantów nie mówi się ile meczów w kadrze rozegrali, tylko ile mają czapeczek, czyli „caps”.

W tamtym premierowym meczu Szkocja grała systemem 2-2-6, a Anglia 1-2-7. Mimo to nikomu nie udało się zdobyć bramki i mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Tydzień po tym wydarzeniu powstał Szkocki Związek Piłkarski. Angielski istniał już od dziewięciu lat. Wzajemne relacje między reprezentacjami Szkocji i Anglii wyglądają tak, jak uczucie między bohaterem narodowym Szkocji Williamem Wallacem („Waleczne serce”), a angielskim królem Edwardem I. Kiedy Polska remisowała z Anglią na Wembley, najgłośniej poza Warszawą cieszyli się kibice w Glasgow i Dublinie.

Tyle, że chociaż Szkoci zawsze mieli wybitnych piłkarzy, rzadko udawało im się zbudować drużynę, która mogłaby stawić czoła Anglii. Celtic Glasgow był pierwszym brytyjskim klubem, który wywalczył Puchar Mistrzów (1967). Najlepsi Szkoci występowali w angielskich klubach (Jim Baxter, Denis Law, Billy Bremner, Archie Gemmill, Kenny Dalglish, Joe Jordan, Gordon Strachan, Graeme Souness, Asa Hartford, Ally McCoist).

Alex James, w latach 30. legenda napadu Arsenalu, latem 1939 roku prowadził na bielańskiej AWF treningi z reprezentantami Polski i Polonii Warszawa, za co otrzymał od klubu pamiątkowy złoty zegarek. Szkotami byli lub są legendarni menedżerowie: Matt Busby, Bill Shankly, Jock Stein, Andy Roxburgh, Alex Ferguson.

Ich mniej znany poprzednik, Donald Colman wymyślił ławkę trenerską. W roku 1930, jako trener Aberdeen kazał przed trybuną stadionu Pittodrie wykopać dół i wstawić tam ławkę, żeby trenerzy nie musieli siedzieć wśród widzów i słuchać ich głupich uwag. Andy Roxburgh twierdzi, że od tej pory można mówić o zawodzie trenera.

Pierwszy czarnoskóry piłkarz wystąpił w reprezentacji Szkocji już w roku 1881, a nawet pełnił godność kapitana w meczu z Anglią w Londynie, wygranym 6:1. Nazywał się Andrew Watson, był obrońcą Queen’s Park. Anglia czekała na czarnoskórego gracza aż do roku 1978. Wtedy, w spotkaniu z Czechosłowacją, w koszulce z trzema lwami Ryszarda Lwie Serce wystąpił obrońca Nottingham Forest Viv Anderson.

Więcej miejsca poświęcam Szkotom, bo dokonania i nazwiska najlepszych Anglików są powszechnie znane. To oni bywali zwykle faworytami i na ogół nie zawodzili. Toteż kiedy w roku 1967 Szkocja pokonała 3:2 na Wembley Anglię, która od roku była mistrzem świata, w Glasgow kibice ogłosili święto narodowe.

Ich rodzice i dziadkowie przeżywali to samo w roku 1928. Na oczach księcia Yorku i przyszłego króla Jerzego VI (ojca Elżbiety II) oraz króla Afganistanu Amanullaha Khana Szkocja pokonała Anglię 5:1. Było to tak niezwykłe i niespodziewane, że szkockich zwycięzców nazwano Czarodziejami z Wembley.

Amanullah Khan się tym raczej nie przejął. Odbywał kilkumiesięczną podróż po Afryce Północnej i Europie, spotykał się z papieżem oraz głowami państw. Prosto z Londynu udał się do Polski, na spotkanie z prezydentem Ignacym Mościckim i marszałkiem Józefem Piłsudskim. Czy w Warszawie rozmawiano też o piłce - nie wiem, ale wątpię.

Piłka nożna
Barcelona liderem w Hiszpanii. Robert Lewandowski ma już więcej goli niż w całym ubiegłym sezonie
Piłka nożna
"Faraon Manchesteru”. Czy Omar Marmoush uratuje City?
Piłka nożna
Bundesliga. Hit w Leverkusen na remis, Bayern krok bliżej odzyskania tytułu
Piłka nożna
W Korei Północnej reżim zakazuje transmisji meczów trzech klubów Premier League
Piłka nożna
Liga Konferencji. Solidna zaliczka Jagiellonii Białystok