Nie ma już na ławce Manchesteru United Aleksa Fergusona, który dotrzymał słowa i „zrzucił Liverpool z pieprzonej grzędy”. Ale są dwaj inni panowie, którzy sprawiają, że rywalizacja najbardziej utytułowanych klubów w Anglii nabrała nowego znaczenia: Jose Mourinho i Juergen Klopp. – Każdy z nas ma inną osobowość i styl prowadzenia zespołu, ale jedno nas łączy: obaj lubimy wygrywać – mówi Mourinho.
Czerwone Diabły wygrały sześć ostatnich meczów ligowych, ale w tym sezonie nie pokonały jeszcze ani Arsenalu (1:1), ani Manchesteru City (1:2) i Chelsea (0:4). Liverpool wręcz przeciwnie – w spotkaniach ze wspomnianą trójką odniósł komplet zwycięstw i gdyby nie tracił punktów ze średniakami, to on byłby dziś liderem, a nie Chelsea.
W październiku na Anfield padł bezbramkowy remis. Ale historia daje nadzieję, że tym razem gole zobaczymy. Od 1920 roku nie zdarzyło się, by w jednym sezonie oba ligowe mecze MU z Liverpoolem zakończyły się wynikiem 0:0.
To nie będzie w ten weekend jedyne starcie drużyn z Liverpoolu i Manchesteru. Dwie i pół godziny wcześniej zacznie się spotkanie Evertonu z Manchesterem City.
Chelsea, zatrzymana dziesięć dni temu przez Tottenham (0:2), zmierzy się w sobotę z Leicester. Mistrz Anglii do tej rywalizacji przystąpi bardzo osłabiony. Bez Riyada Mahreza i Islama Slimaniego, którzy polecieli na Puchar Narodów Afryki.