Na piłkarskim rynku transferowym robi się gorąco. 18-letni Kylian Mbappé za ok. 180 mln euro przymierzany jest do Realu Madryt, z kolei słynny Neymar za ponad 200 mln euro – do PSG. Skąd tak olbrzymie pieniądze w futbolu?
Grzegorz Mielcarski: Piłka nożna, tak samo jak cały świat, się skomercjalizowała. Biznesmeni, którzy zarabiają ogromne pieniądze, np. Roman Abramowicz, zaczynają myśleć o czymś więcej niż pomnażanie fortuny. Niektórzy od dziecka kochają piłkę nożną i dziś, wchodząc w jej świat, spełniają swoje marzenia, ale są też tacy, którzy w poszukiwaniu poczucia wyjątkowości, spełnienia, rozpoznawalności czy dla zaspokojenia kaprysu traktują piłkarzy jak gadżety… Jeden kupi harleya, drugi najdroższy model ferrari, a trzeci piłkarza. Zawodnik będzie mu się kłaniał, będzie przy nim blisko, a on potraktuje go jak własność, jak – mówiąc brzydko – małpkę.
Gdzie tu etyka?
Już dawno się skończyła. Świat jest tak bardzo podzielony na bogatych i biednych, że ludzie, zwłaszcza ze środowiska piłkarskiego, nie zwracają na to uwagi. 180 mln euro – trudno uzasadnić, że ktoś aż tyle jest w stanie zapłacić za transfer. Za tę kwotę można by uratować tysiące ludzkich istnień. Ale tu chodzi o show… I nie ma klucza, według którego można ten problem zwalczyć. Ta bańka nie pęknie. Kluby piłkarskie nie chcą żadnych ograniczeń. Chcą zarabiać i wydawać coraz więcej. Największe kluby regularnie łamią przepisy, są za to karane, ale nic sobie z tego nie robią. Jest to niedobre dla piłki nożnej; niedługo spowszednieje nam kwota
100 mln euro. Przez to w górę pójdzie wartość piłkarzy średniej klasy.
Futbol wiąże się także z ogromnymi gażami. Lionel Messi po podpisaniu nowego kontraktu
z Barceloną ma ponoć z jego tytułu zarabiać 40 mln euro rocznie.