Znów najważniejszy mecz sezonu

Legia musi uratować twarz. Jedyna droga prowadzi przez Tyraspol, gdzie trzeba wygrać.

Aktualizacja: 23.08.2017 20:41 Publikacja: 23.08.2017 19:28

Trener Legii Jacek Magiera

Trener Legii Jacek Magiera

Foto: PAP, Bartłomiej Zborowski

Po pierwszym meczu z Sheriffem w Warszawie (1:1) Jacek Magiera z nieprzeniknioną miną mówił: – Awansujemy. Nieważne w jakim stylu, ale wygramy i awansujemy.

Legia już w tym sezonie rozgrywała kilka „najważniejszych meczów". Najpierw z fińskim Mariehamn, bo porażka na tamtym etapie oznaczałaby odpadnięcie z pucharów. Później z Astaną, by przedostać się do czwartej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. I na tym etapie pojawił się też pierwszy wielki zawód, gdyż mistrz Polski nie dał rady najlepszej drużynie Kazachstanu i z Ligi Mistrzów odpadł.

Na szczęście dla Legii europejskie puchary oferują koło ratunkowe dla tych, którym noga powinie się na tym etapie. Zatem Legia rywalizuje teraz o miejsce w fazie grupowej Ligi Europy z Sheriffem Tyraspol. I w pierwszej odsłonie kolejnego „najważniejszego meczu sezonu", który odbył się tydzień temu w Warszawie, niestety zawiodła, bo tak trzeba nazwać remis 1:1 z mistrzem Mołdawii.

A zatem dziś już naprawdę mecz o wszystko i chociaż w Legii wszyscy mają poczucie, że awans do znacznie mniej prestiżowej i nie tak finansowo opłacalnej Ligi Europy będzie realizacją planu minimum, to jednocześnie zdają sobie sprawę, że plan minimum stał się planem maksimum.

Dariusz Mioduski, prezes i właściciel Legii, mówił niedawno, że Legia ma problemy finansowe i będzie musiał dołożyć z własnej kieszeni, by dziury w budżecie załatać. Mówił to przed meczami z Astaną, mógł więc jeszcze liczyć, że jego klub awansuje do Ligi Mistrzów i dostanie zastrzyk w postaci ponad 12 milionów euro.

Oczywiście planując budżet, ludzie z Legii nie widzieli już tych pieniędzy w swojej kasie, bo ryzyko odpadnięcia jest zbyt duże, ale brali pod uwagę awans do Ligi Europy, w dodatku zakładając, że ewentualne odpadnięcie z LM nastąpi dopiero w czwartej rundzie.

To ważne, bo wówczas UEFA wypłaciłaby klubowi 3 miliony euro. Do tego doszłaby inna premia z Nyonu, czyli 2,6 miliona euro za udział w fazie grupowej LE. Jeśli zatem klub przeszedłby tę drogę, w sumie zarobiłby 5,6 miliona euro – prawie 24 miliony złotych. I takie właśnie pieniądze zakładano w Legii, planując budżet.

Wiadomo już, że ten plan się nie powiedzie i Legia musi ratować co się da, bo brak awansu do LE może okazać się bardzo odczuwalny dla wszystkich związanych z warszawskim klubem. Skoro uciekła dodatkowa premia 3 milionów, trzeba przynajmniej te 2,6 złapać.

Legia w pierwszym meczu z Sheriffem popełniła te same grzechy co w meczu z Astaną. Straciła w samej końcówce meczu wyjątkowo głupią bramkę, która może zadecydować o wyniku całej rywalizacji.

Magiera narzeka, że „najważniejsze mecze sezonu" przychodzi jego drużynie grać, gdy jest jeszcze wciąż w okresie przygotowawczym. Według słów szkoleniowca jego zawodnicy są dopiero na etapie przyzwyczajania się do wysiłku. Przeciwko Wiśle Płock Magiera mógł dać odpocząć kilku kluczowym piłkarzom. W porównaniu z pierwszym spotkaniem z Sheriffem dokonał aż ośmiu zmian w składzie.

Pytanie jednak, czy to, że Kasper Hamalainen, Thibault Moulin czy Michał Pazdan dostali w końcu kilka dni wytchnienia, wystarczy, by zaczęli biegać w tempie innym niż jednostajnie przyspieszone. Umiejętności Legia ma znacznie większe niż mistrz Mołdawii. Problem w tym, że na drużynę tak ociężale biegającą i schematycznie kreującą akcje w ofensywie wystarczy dziś po prostu solidna, twarda gra i niezostawianie zbyt dużo przestrzeni piłkarzom mistrza Polski.

A biorąc pod uwagę, że Legia walczy o uratowanie sezonu, nie brzmi to zbyt optymistycznie.

Po pierwszym meczu z Sheriffem w Warszawie (1:1) Jacek Magiera z nieprzeniknioną miną mówił: – Awansujemy. Nieważne w jakim stylu, ale wygramy i awansujemy.

Legia już w tym sezonie rozgrywała kilka „najważniejszych meczów". Najpierw z fińskim Mariehamn, bo porażka na tamtym etapie oznaczałaby odpadnięcie z pucharów. Później z Astaną, by przedostać się do czwartej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. I na tym etapie pojawił się też pierwszy wielki zawód, gdyż mistrz Polski nie dał rady najlepszej drużynie Kazachstanu i z Ligi Mistrzów odpadł.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił