Aktualizacja: 29.08.2017 11:42 Publikacja: 28.08.2017 20:32
Dariusz Mioduski, właściciel Legii
Foto: Rzeczpospolita, Jerzy Dudek
Rzeczpospolita: Na początku wszystko układało się po pańskiej myśli – Legia sięgnęła po tytuł. Porażka w pucharach boli podwójnie?
Dariusz Mioduski: Początek nie był łatwy. Owszem, cel został osiągnięty, ale wszystko zostało jemu podporządkowane. Postawiłem przede wszystkim na stabilizację, tak żebyśmy osiągnęli cel jakim było mistrzostwo. W normalnej firmie nie ma na koniec sezonu mistrzostwa i gdy przychodzi nowy prezes to pierwsza rzecz, jaką robi to zaczyna czyścić, wprowadza swoje porządki. Dla mnie najważniejsze było wprowadzenie nowego sposobu myślenia, żeby pojawił się w Legii plan, żeby wprowadzić fundamenty, na których będzie się można przy kolejnym kryzysie w przyszłości oprzeć. Bo to jeden z większych problemów, tu nie ma fundamentów. Nie było ani planu ani żadnych pieniędzy na trudniejszy moment, który zawsze musi kiedyś musi przyjść. Dla nas jednak w pierwszym okresie najważniejsza była stabilizacja i osiągnięcie celu. Wygraliśmy to mistrzostwo, mimo że od środka był siany ferment przez ludzi, którzy chcieli lub musieli odejść. To było fizycznie i mentalnie wyczerpujące. Po 10 dniach przerwy, po tak wyczerpującym psychicznie okresie, od razu przyszły mecze o wielką stawkę. Dziś płacimy za to cenę. Musimy sobie z tym poradzić..
Do przyszłego wtorku poznamy wszystkich ćwierćfinalistów rozgrywek. Na razie miejsce w najlepszej ósemce zapewnili sobie Hiszpanie i Niemcy. Rywalizacja toczy się też o awanse i utrzymanie w poszczególnych dywizjach.
Reprezentacja Polski zaczęła przygotowania do ostatnich meczów w tym roku. Spotkania z Portugalią i Szkocją pokażą, jak wygląda drużyna bez Roberta Lewandowskiego.
Barcelonie przyda się przerwa na mecze reprezentacji. W niedzielę przegrała na wyjeździe 0:1 z Realem Sociedad San Sebastian, choć gdyby nie kontrowersyjna decyzja VAR, jej zwycięska seria mogłaby nadal trwać.
Już do przerwy piłkarze Lecha i Legii Warszawa strzelili po dwa gole, ale po przerwie fajerwerki odpalali już tylko poznaniacy. Mecz nazywany coraz częściej ligowym klasykiem, pierwszy raz od dawna był widowiskiem. Lech wygrał 5:2 i jest liderem tabeli Ekstraklasy.
Dane na temat przemieszczania się ludności, czy zagęszczenia mieszkańców, pomagają firmom i miastom podejmować odpowiednie decyzje.
Inter Miami nie zdobędzie tytułu mistrzowskiego. Drużyna Leo Messiego odpadła już w pierwszej rundzie play off Major League Soccer. W trzecim meczu z Atlanta United przegrała 2:3, a decydującego gola strzelił Bartosz Slisz.
Hiszpanie udowodnili, że niezawodność i stabilny rozwój są kluczem do zaufania, jakim obie marki darzą klienci.
Do przyszłego wtorku poznamy wszystkich ćwierćfinalistów rozgrywek. Na razie miejsce w najlepszej ósemce zapewnili sobie Hiszpanie i Niemcy. Rywalizacja toczy się też o awanse i utrzymanie w poszczególnych dywizjach.
Reprezentacja Polski zaczęła przygotowania do ostatnich meczów w tym roku. Spotkania z Portugalią i Szkocją pokażą, jak wygląda drużyna bez Roberta Lewandowskiego.
Barcelonie przyda się przerwa na mecze reprezentacji. W niedzielę przegrała na wyjeździe 0:1 z Realem Sociedad San Sebastian, choć gdyby nie kontrowersyjna decyzja VAR, jej zwycięska seria mogłaby nadal trwać.
Już do przerwy piłkarze Lecha i Legii Warszawa strzelili po dwa gole, ale po przerwie fajerwerki odpalali już tylko poznaniacy. Mecz nazywany coraz częściej ligowym klasykiem, pierwszy raz od dawna był widowiskiem. Lech wygrał 5:2 i jest liderem tabeli Ekstraklasy.
Inter Miami nie zdobędzie tytułu mistrzowskiego. Drużyna Leo Messiego odpadła już w pierwszej rundzie play off Major League Soccer. W trzecim meczu z Atlanta United przegrała 2:3, a decydującego gola strzelił Bartosz Slisz.
Arne Slot zrobił z Liverpoolu maszynę do wygrywania. Jego zespół doznał w tym sezonie tylko jednej porażki, jest liderem Ligi Mistrzów i Premier League.
Gwiazdor Realu Madryt Kylian Mbappe znów nie otrzymał powołania do reprezentacji Francji. Miał popaść w konflikt z selekcjonerem Didierem Deschampsem. Podobno nie chce grać już w kadrze.
Włoska mafia zadomowiła się na stadionach. Zarabia na biletach, gastronomii i – przede wszystkim – dystrybucji narkotyków na trybunach. Robi to rękami ultrasów deklarujących miłość wobec swoich klubów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas