- Dla mnie osobiście incydent ten jest szczególnie przykry także ze względu na to, że przemoc kibiców wobec piłkarzy podważa fundament tożsamości Legii Warszawa – dodał prezes stołecznego klubu. - Legia jest klubem, który jest ze swoimi piłkarzami niezależnie od wyników sportowych, nigdy się nie poddaje, zawsze walczy do końca i zawsze razem. Przetrwała czasy, w których wyniki sportowe klubu daleko odbiegały od obecnych aspiracji kibiców Legii. Ale przetrwała właśnie dlatego, że nawet w złych czasach wierni kibice zawsze byli za Legią i zawsze wspierali jej piłkarzy – napisał.
Zaznaczył, że rozumie frustrację kibiców, nieusatysfakcjonowanych odpadnięciem Legii z europejskich pucharów i ostatnimi wynikami w ekstraklasie. - Zawiedliśmy samych siebie i wszystkich kibiców, ale to właśnie w takich czasach możemy pokazać charakter klubu. Walkę do końca, mimo wszystkich trudności – stwierdził. Jego zdaniem największym wsparciem dla drużyny „byłby pełny stadion na meczu z Lechią Gdańsk i jednoznaczne wsparcie wszystkich kibiców w tym trudnym czasie”.
Mioduski oczekuje także większego zaangażowania od piłkarzy. - Chcę zobaczyć, że walczą o każdy centymetr murawy, nie odpuszczają, nie odstawiają nogi. Liczę na to, że w następnym meczu udowodnią, że wbrew zwątpieniu kibiców potrafią walczyć i wygrywać – oświadczył prezes Legii.
- Wykorzystajmy obecną przerwę reprezentacyjną do uspokojenia sytuacji i zapewnienia drużynie warunków, które pozwolą jej wrócić na właściwe tory – zaapelował Mioduski.
Z zamieszczonych w mediach relacjach wynika, że do zdarzenia miało dojść w nocy z niedzieli na poniedziałek po powrocie piłkarzy mistrza Polski po przegranym w Poznaniu meczu ekstraklasy z Lechem 0:3. Grupa zagorzałych fanów zespołu niezadowolonych z wyników drużyny miała czekać na zawodników. Według relacji, miało dojść do przepychanek, a piłkarze byli szturchani czy nawet uderzani rękami.