Reklama
Rozwiń

Mourinho wraca na białym koniu

Tottenham po pięciu latach zwolnił Mauricio Pochettino, który dał mu finał Ligi Mistrzów. I posadę trenera powierzył człowiekowi, który wszędzie, gdzie ostatnio pracował, zostawiał po sobie spaloną ziemię. Jak Jose Mourinho poradzi sobie w klubie niewydającym milionów na transfery?

Aktualizacja: 23.11.2019 12:06 Publikacja: 23.11.2019 11:58

Kibice Kogutów zatrudnienie Mourinho przyjęli z nieskrywanymi obawami, ale i z cichymi nadziejami

Kibice Kogutów zatrudnienie Mourinho przyjęli z nieskrywanymi obawami, ale i z cichymi nadziejami

Foto: AFP

Jeśli nie jesteś w stanie kogoś pokonać, to go zatrudnij - ta sprawdzona, nie tylko w futbolu, zasada mogłaby tłumaczyć wybór Mourinho. Mogłaby, gdyby nie fakt, że Portugalczyk Tottenhamowi już nie zagrażał, bo przez ostatni rok był bezrobotny, a jego kariera znalazła się na poważnym zakręcie.

Prowadzone przez niego drużyny wygrały z londyńczykami 13 z 22 meczów, tylko pięć przegrały. Ostatnia z tych porażek (0:3), w sierpniu ubiegłego roku na Old Trafford, była jednak zapowiedzią rychłego rozstania Mourinho z Manchesterem United. Coraz słabsza gra i narastający konflikt z piłkarzami przesądziły o jego losach.

Magia wciąż działa

Zespół odżył. Zresztą on sam również. Zgarnął 15 mln funtów odprawy. Na brak zajęć nie narzekał. Pracował dla katarskiej telewizji beIN Sports, promował rosyjski hokej, błyszczał jako ekspert Sky Sports. Powtarzał, że jest za młody, by przechodzić na emeryturę, choć wielu już go na nią wysyłało. Nie chciał też trenować na peryferiach wielkiego futbolu, dlatego odrzucił intratną propozycję z Chin.

Mimo coraz gorszych wyników, magia Mourinho - jak widać - wciąż działa. Wiadomo było, że prędzej czy później któryś z europejskich gigantów wyciągnie po niego dłoń. Ale że zrobi to akurat Tottenham, będący wzorem piłkarskiej oszczędności? Tego nie przewidział prawie nikt.

- Myślę, że wraz z pojawieniem się nowego stadionu potrzebowali dużego nazwiska, by promować wartość klubu. A Mourinho takim nazwiskiem z pewnością jest. Ale gwarantuję, że jeśli Levy (Daniel, prezes Tottenhamu - przyp. red.) nałoży na niego takie same ograniczenia, jak nałożył na Pochettino, zaczną się kłopoty. I to szybko - twierdzi Guillem Balague, ceniony dziennikarz, autor wielu książek o futbolu.

Obietnice nic niewarte

Te ograniczenia to przede wszystkim oszczędności na transferach wynikające z budowy nowoczesnego stadionu i ośrodka treningowego. Poszło na to w sumie ponad miliard funtów. Mourinho zaznacza, że jest zadowolony ze składu, ale nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w szatni do zmian w końcu dojdzie.

Pochettino odrzucane prośby o wzmocnienia przyjmował z rozczarowaniem, ale i z pokorą. Trudno wyobrazić sobie, by z takim samym spokojem reagował Mourinho, który tylko na Old Trafford ściągnął m.in. Paula Pogbę (105 mln) i Romelu Lukaku (85 mln). Chciał także kupić Harry’ego Kane’a, Christiana Eriksena, Danny’ego Rose’a czy Toby’ego Alderweirelda. Teraz będzie z nimi pracował w Londynie. I to właśnie przekonanie liderów drużyny do pozostania może być dla niego w najbliższej przyszłości wyzwaniem największym.

Wszystko przez wypowiedzi, jakich dopuścił się w ostatnich miesiącach. Sugerował, by Tottenham pozbył się Eriksena, Kane'owi zarzucał, że w finale Ligi Mistrzów był niewidoczny. I podkreślał, że nie zatrzymywałby na siłę graczy, którym kończą się umowy i myślami są już gdzie indziej.

Ale Mourinho powiedział też kiedyś, że nigdy nie poprowadzi Tottenhamu, gdyż jest zbyt mocno emocjonalnie związany z Chelsea. Właśnie pokazał, ile takie obietnice są w świecie futbolu warte.

Drugi po Guardioli

Mourinho, mimo upływu czasu, na wartości nie stracił. Na wejściu dostał pensję dwa razy wyższą niż jego poprzednik. Będzie zarabiał 15 mln funtów rocznie. Tyle samo co w United. Więcej - 20 mln - pobiera obecnie tylko Pep Guardiola, trener mistrza Anglii Manchesteru City. Mourinho został więc wyceniony wyżej niż Diego Simeone (13 mln), który doprowadził Atletico do dwóch finałów Ligi Mistrzów, oraz twórca ostatnich sukcesów Realu Zinedine Zidane (10 mln). Nie mówiąc już o zamykającym czołową dziesiątkę Juergenie Kloppie, inkasującym w Liverpoolu "ledwie" 7,5 mln.

Ale to nie koniec kosztów, jakie poniesie Tottenham. Nawet 20 mln będzie trzeba zapłacić odchodzącemu Pochettino i jego współpracownikom. Wszyscy mieli kontrakty ważne do 2023 roku.

Władze londyńskiego klubu uznały jednak, że sytuacja wymaga poświęceń i dalsze zaciskanie pasa wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem. Tottenham, który jeszcze w czerwcu grał w finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem, dziś zajmuje w tabeli Premier League dopiero 14. miejsce, tracąc do lidera z Anfield aż 20 punktów. Odniósł dotąd tylko trzy zwycięstwa: z Aston Villą, Crystal Palace i Southampton. A świetne dotąd relacje trenera z zawodnikami uległy wyraźnemu ochłodzeniu. Czarę goryczy przelała porażka 2:7 z Bayernem w Champions League.

- Wiemy, gdzie jesteśmy i wiemy, że nie możemy tam zostać. Musimy wygrywać mecz po meczu. Zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi - mówi Mourinho, który pierwszy raz na ławce Tottenhamu usiądzie już w sobotnie popołudnie, w wyjazdowych derbach z West Hamem. Przed Bożym Narodzeniem spotka się jeszcze ze swoimi byłymi drużynami: Manchesterem United (4 grudnia) i Chelsea (22 grudnia).

Więcej pragmatyzmu

Co ciekawe, Mourinho nie był wcale pierwszym wyborem władz klubu z Londynu. Na szczycie listy widniało nazwisko Brendana Rodgersa. Ale Irlandczyka z Północy nie chciało puścić Leicester. Pod uwagę brano także młodego, 32-letniego Juliana Nagelsmanna z RB Lipsk.

Kibice Kogutów zatrudnienie Mourinho przyjęli z nieskrywanymi obawami, ale i z cichymi nadziejami. Boją się, że zespół zacznie grać brzydszy futbol. Wierzą jednak, że Portugalczyk - odnoszący mniejsze lub większe sukcesy we wszystkich klubach - odczaruje również Tottenham.

- Przez 28 lat zdobyli tylko trzy trofea (ostatnim był Puchar Ligi w 2008 roku - przyp. red.). Potrzebowali kogoś z bardziej pragmatycznym nastawieniem. Mourinho kocha angielską piłkę. Jest sfrustrowany tym, jak potoczyła się jego kariera w Manchesterze. Ta złość przyniesie korzyści Tottenhamowi - twierdzi były trener Liverpoolu i Newcastle Graeme Souness. A Dymitar Berbatow dodaje, że pojawienie się Portugalczyka spowoduje konieczny wstrząs w szatni. - Wniesie nową filozofię gry, wprowadzi na treningach nowe ćwiczenia. Zastana hierarchia nie będzie miała dla niego żadnego znaczenia. Piłkarze będą musieli ciężko pracować, by zasłużyć na miejsce w wyjściowej jedenastce - uważa były gwiazdor Tottenhamu.

Harry Redknapp, który prowadził drużynę w latach 2008-2012, wie, czym oprócz wyników Mourinho zaskarbiłby sobie błyskawicznie sympatię trybun: kupnem Garetha Bale’a, nieszczęśliwego w Madrycie, a uwielbianego niegdyś w Londynie.

Pochettino do Bayernu?

Co dalej z innym człowiekiem tak kochanym przez kibiców Kogutów - Pochettino? Można być spokojnym, że długo bez pracy nie pozostanie. Już latem interesowali się nim europejscy potentaci. Teraz słychać, że zatrudnienie go rozważa Bayern. Po zwolnieniu Niko Kovaca mistrzów Niemiec przejął jego asystent Hansi Flick, dostał gwarancję, że będzie prowadził drużynę co najmniej do końca roku, być może nawet do końca sezonu.

Jedna z opcji zakładała, że Bayern poczeka do lata i spróbuje pozyskać Thomasa Tuchela z Paris Saint-Germain czy Erika ten Haga z Ajaxu. Ale pojawienie się na wolnym rynku trenera z takim warsztatem jak Pochettino, w dodatku do wzięcia za darmo, może roszady przyspieszyć.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku