Thomas Bach szefuje Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu (MKOl) od 2013 roku i wie, że zarządzanie najbogatszą pozarządową organizacją świata wymaga dyplomatycznego talentu oraz elastycznego kręgosłupa. Subtelnej sztuki natarć i zasłon uczył się kolejno jako florecista (jest drużynowym mistrzem olimpijskim z Montrealu (1976), następnie jako prawnik wykształcony na Uniwersytecie w Wurzburgu, działacz, lobbysta i polityczny doradca liberalnej FDP. Kulisy tańca na cienkiej linii dzielącej sport od biznesu odsłaniał przed nim sam szef Adidasa Horst Dassler.
Niemiec jest adwokatem potężnych, choć na stanowisko wyniosły go głosy tych najmniejszych. Orkiestrą dyryguje tak skutecznie, że niektórzy proponują nawet reformę Karty Olimpijskiej, która zmieni limit kadencji z dwóch do trzech i pozwoli mu pozostać na stanowisku na jeszcze jedną. Nie zachwiał nim ani kryzys po igrzyskach w Soczi (2014), które okazały się dopingowym przekrętem w wykonaniu gospodarzy, ani pandemia koronawirusa, ani napaść Rosji na Ukrainę. Wydarzenia najnowsze utrwaliły „Doktrynę Bacha”, która w trudnych momentach okazuje się jednym z najważniejszych drogowskazów dla działań ruchu olimpijskiego.
Czytaj więcej
Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) Thomas Bach został kolejną ofiarą pranksterów z Rosji, którzy prawdopodobnie użyli w tym celu sztucznej inteligencji.
Igrzyska w Paryżu. Jakie są relacje MKOl z Rosjanami?
Był 2016 rok, kiedy świat dowiedział się, że szef moskiewskiego laboratorium antydopingowego Grigorij Rodczenkow w porozumieniu z przedstawicielami bezpieki i rządu podmieniał próbki pobrane od rosyjskich sportowców podczas igrzysk w Soczi. Stojący na czele niezależnego zespołu śledczego Richard McLaren stwierdził, że w kraju przez lata istniał wspierany przez państwo system dopingowy. Nie przeszkodziło to jednak tamtejszym sportowcom wystąpić na igrzyskach w Rio de Janeiro (2016) na pełnych prawach – z flagą, hymnem i szerokim uśmiechem na ustach.
MKOl ciężar wyciągnięcia konsekwencji wobec reprezentacji Rosji zrzucił wówczas na międzynarodowe federacje, z czego skorzystała jedynie sprzątająca własne podwórko po czasach dopingu i korupcji lekkoatletyczna IAAF. Bach uznał bowiem, że żaden sportowiec nie powinien płacić za działania swojego rządu. Ten refren słyszymy od lat, ale nigdy nie wybrzmiał tak mocno, jak po zbrojnej napaści Rosjan na Ukrainę w 2022 roku – zwłaszcza, że początkowo władze ruchu olimpijskiego rekomendowały, aby jednak tamtejszych sportowców wypchnąć na boczny tor.