Kameruńczycy już w 10 minucie mogli objąć prowadzenie, kiedy na bramkę Yanna Sommera celnie uderzał Bryan Mbeumo, a dobitka w wykonaniu Martina Hongli poszybowała nad poprzeczka. „Nieposkromione Lwy”, choć rzadziej były przy piłce, to ustawione ofensywnie przez swojego trenera Rigoberta Songa groźnie, szybko i błyskawicznie atakowały, starając się wykorzystać z przodu będącego w formie Erica Choupo-Motinga. Po dwóch kwadransach ponownie pokazał się Hongla, ale znowu dobrze interweniował Sommer. Kameruńczykom brakowało wykończenia akcji i postawienia kropki nad „i”.
Czytaj więcej
Widok tęczy drażnił już wcześniej szefów światowej federacji FIFA. Oni kilka dni temu - niewykluczone, że za sprawą nacisków ze strony katarskiej rodziny królewskiej, która wcześniej wykopała piwo ze stadionów - zabronili kapitanom drużyn narodowych zakładania opasek „One Love”, które miały być gestem wsparcia dla prześladowanych przez lokalne prawo środowisk LGBTQ+.
Helweci na klimatyzowanym Al Janoub Stadium nie potrafili zaskoczyć. Niewidoczni byli ich liderzy, Shaqiri, Xhaka czy Embolo. Andre Onana w kameruńskiej bramce był bezrobotny. Dopiero w 40 minucie po rożnym głową uderzał Nico Elvedi, ale piłka minęła cel. Podobnie było chwilę później po kolejnym stałym fragmencie gry i trafieniu głową innego środkowego obrońcy Manuela Akanji.
To jak się okazało był sygnał do zmiany w grze drużyny Murata Yakina, która już pierwszą akcję drugiej polowy zakończyła trafieniem! Piłka wędrowała jak po przysłowiowym sznurku, Shakiri zagrał z prawej strony do Embolo, a ten z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. To było szczególne trafienie dla 25-letniego napastnika, który urodził się w… stolicy Kamerunu Jaunde. To stamtąd potem jego rodzina wyemigrowała do Europy. Wyrównać mógł potem Choupo-Moting, ale z ostrego kąta trafił w dobrze broniącego Sommera. Kameruńczykom brakło atutów i takich graczy z przodu, jak Samuel Eto’o i Roger Milla, którzy z trybun oglądali mecz na Stadionie Al Janoub.
Michał Zichlarz, Al Wakra