Siódme z rzędu zwycięstwo w Barbórce, ósmy triumf na Karowej – można powiedzieć: kolejny dzień w biurze...
Patrząc z boku, rzeczywiście może się wydawać, że przychodzi mi to łatwo. A tak nie jest. Z każdą wygraną rośnie presja. Już przed rajdem wszyscy typują cię jako zwycięzcę, każdy chce cię pokonać.
Ale nie każdemu dane jest zostać rekordzistą. Czy w związku z tym tegoroczna statuetka Pani Karowej będzie miała szczególne miejsce w pańskim domu?
Prawdopodobnie zostanie zlicytowana, jak większość moich nagród. Na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy czy inne cele charytatywne. Nie ma sensu, by stały u mnie na półce i się kurzyły, jeżeli mogą się przyczynić do uratowania komuś zdrowia. Tak mogę się odwdzięczyć za to, że robię to, co kocham. Na Barbórce wylicytowano przejazd ze mną za 20 tys. zł. Rekord to 38 tys. Doceniam takie gesty, dlatego staram się mocno, by zapewnić takiej osobie niezapomniane emocje.
I jak ludzie reagują?