- Takie etapy jak dzisiejszy czy początek dziewiątego i dziesiątego to kwintesencja wyzwania, którym jest dla mnie Dakar. To powód, dla którego uwielbiam rajdy cross country - podkreśla Rafał Sonik. W czwartek od początku narzucił mocne tempo i z każdym kilometrem na pustyni Empty Quarter powiększał przewagę nad rywalami.
Drugi dzień maratonu z metą w Harad prowadził przez trudne i nieprzewidywalne wydmy. - Są one przewiane wiatrem w różnych kierunkach. Co więcej, ostatnio padały tu deszcze, więc zrobiła się jeszcze trudniejsza do jazdy. I właśnie to było fantastyczne. Mogliśmy poćwiczyć wszystkie możliwe kombinacje dohamowań, przyspieszeń, balansów i skoków. Fenomenalny fragment - opowiadał z uśmiechem triumfator Dakaru 2015.
I choć po około 150 km odcinka specjalnego, zawodnicy wyjechali na bardziej płaskie tereny, umożliwiające coraz szybszą jazdę, Sonik nie dał się dogonić konkurencji. Nawet pomimo kłopotów z nawigacją.
- Zepsuła się moja przewijarka do roadbooka i musiałem obracać rolkę ręcznie - pokrętłami. W związku z tym musiałem momentami zwalniać i patrzeć kilkaset metrów do przodu, żeby być pewnym, że nie ma tam żadnych przeszkód - relacjonował krakowianin, nie kryjąc satysfakcji ze zwycięstwa.
Problemów nie uniknął Kamil Wiśniewski, który triumfował dzień wcześniej. - Po 50-60 km pojawiły się kłopoty ze sprzęgłem i skrzynią biegów. Zatrzymywałem się i regulowałem sprzęgło. Nie wiedziałem, czy ukończę odcinek, bo niektóre biegi działały sprawnie, a inne nie, ale się udało. Dziś wymieniamy silnik i jutro ostatni dzień ścigania - cieszy się Wiśniewski, który uzyskał dziesiąty czas i w klasyfikacji jest wciąż piąty. Na 12. pozycję awansował Arkadiusz Lindner (w czwartek piąty). Lider Ignacio Casale powiększył przewagę nad Francuzem Simonem Vitse do 21 minut, Sonika wyprzedza o ponad godzinę.