Korespondencja z Melbourne

Na nic zdało się „naukowe podejście” Międzynarodowej Federacji Samochodowej oraz wprowadzone naprędce zmiany w padoku.

W czwartek, podczas tak zwanego dnia dla mediów, zrezygnowano z przeprowadzania wywiadów telewizyjnych z kierowcami, a podczas spotkań z żurnalistami prasowymi zawodników trzymano na dystans paru metrów. Nie da się jednak zabezpieczyć każdego – w czwartek późnym wieczorem okazało się, że jeden z mechaników McLarena został zakażony koronawirusem. Zespół natychmiast poinformował, że wycofuje się z weekendu Grand Prix.

Czytaj także: Formuła 1: Coraz więcej znaków zapytania

Zwołane naprędce zebranie szefów ekip z władzami sportu powinno było zakończyć się tylko w jeden sposób: odwołaniem zawodów w Australii. Mimo to w środku nocy z czwartku na piątek jeszcze nie było wiadomo, jaka decyzja zapadła. Z różnych źródeł docierały skrajnie różne informacje: zdaniem jednym wyścigowy weekend miał zostać odwołany, a inni donosili, że dziewięć zespołów chciało się ścigać i zawody mają się odbyć, tyle że bez udziału McLarena.

W tak kluczowej sprawie wymowne było długie milczenie władz sportu. Stracono szansę na podjęcie rozsądnej decyzji z wyprzedzeniem – zanim wyścigowy świat udał się do Australii – więc przynajmniej można było zareagować błyskawicznie, oszczędzając żenującego spektaklu w naprawdę poważnym momencie.

Lepiej dmuchać na zimne – o tej zasadzie władze Formuły 1 po prostu zapomniały. Kiedy na całym świecie odwoływano różne sportowe imprezy, w wyścigowych mistrzostwach świata przełożono jedynie czwartą rundę, planowaną na połowę kwietnia Grand Prix Chin. Stało się tak zresztą na wniosek promotora wyścigu, a nie władz sportu. Podobnie z zamknięciem dla kibiców wyścigu w Bahrajnie – to również inicjatywa organizatorów.

Mało tego: gdy Wietnam wprowadził zaostrzone restrykcje wizowe dla wielu krajów (na czele z Włochami), komercyjny szef F1 Chase Carey osobiście udał się do Hanoi, by tam negocjować wyjątkowe potraktowanie wyścigowego cyrku. Teraz cała pierwsza część sezonu stoi pod znakiem zapytania. Szkoda tylko, że dopiero po tym, jak pojawił się namacalny dowód na to, iż wirus nie ominie ludzi pracujących w F1.

Kilka godzin przed ujawnieniem pozytywnego wyniku testu u pracownika McLarena urzędujący mistrz świata Lewis Hamilton nie przebierał w słowach, komentując dążenia władz sportu do rozegrania początku sezonu tak, jak gdyby nic się nie działo na całym świecie.

– Jestem naprawdę bardzo zaskoczony, że tutaj jesteśmy – komentował sześciokrotny czempion podczas czwartkowej oficjalnej konferencji prasowej. – Fantastycznie, że się ścigamy, ale moim zdaniem to naprawdę szokujące, że wszyscy siedzimy tutaj [w sali konferencyjnej]. Na torze jest mnóstwo kibiców, cały świat reaguje – być może trochę za późno, ale widziałem już rano, że [Donald] Trump zamknął granice USA przed ludźmi z Europy, zawieszono rozgrywki NBA, ale Formuła 1 dalej trwa.

– Wiele wydarzeń sportowych zostało odwołanych albo przełożonych – dodaje Sebastian Vettel. – Oczywiście musimy ufać FIA [Międzynarodowej Federacji Samochodowej] i F1, ale chyba nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, do jakiego stopnia można kontrolować sytuację.

Na postawione wprost pytanie, co zrobi świat F1, gdy ktoś z jego grona znajdzie się wśród śmiertelnych ofiar koronawirusa, kierowca Ferrari odpowiedział: – Na pewno mamy nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Jeśli jednak tak by się stało, to na pewno trzeba zaciągnąć hamulec ręczny.

Kiedy dwaj wielokrotni mistrzowie świata wypowiadali te słowa, cały padok oczekiwał na wyniki badań podejrzanych o koronawirusa pracowników McLarena i Haasa. Ostatecznie zakażenie stwierdzono u jednego z nich, siedem próbek było negatywnych. Jeszcze zanim do tego doszło, miejscowe władze jasno dawały do zrozumienia, jaki scenariusz wchodzi w grę. Według przepisów stanu Victoria obowiązkową kwarantanną zostają objęte wszystkie osoby, które miały bezpośredni kontakt z zakażonym.

– Gdyby miało to oznaczać odwołanie wyścigu, to tak się stanie. Podejmiemy taką decyzję – deklarował doktor Brett Sutton, główny inspektor ds. zdrowia w stanie Victoria, w rozmowie z lokalnym radiem 3AW. Spotkanie lokalnych władz w tej sprawie miało odbyć się dopiero w piątek rano, kilka godzin przed planowanym rozpoczęciem treningów na torze. Co gorsza, zagrożenia niestety nie da się wykryć z wyprzedzeniem – organizowanego w Melbourne Pucharu Świata w kobiecym krykiecie w wersji Twenty20 nie odwołano, a w środę u jednego z kibiców obecnych na niedzielnym finale stwierdzono zakażenie koronawirusem. Mecz z trybun Melbourne Cricket Ground obserwowało ponad 85 tysięcy widzów. Mimo kwarantanny może się okazać, że przypadków koronawirusa wśród ludzi ze światka F1 będzie więcej. Mimo to nie podjęto decyzji, która powinna być oczywista. Teraz i tak było już za późno, ale można było chociaż spróbować sprawnie i zdecydowanie wysłać w świat sygnał, że błąd został zrozumiany i Hamilton nie ma racji dając do zrozumienia, że pieniądz rządzi światem.

Autor jest komentatorem telewizji Eleven Sports.