Jak zrodził się pomysł tej wyprawy?
Z inicjatywą wyszedł dziennikarz motoryzacyjny Radia Kraków Marcin Małysz. Uznał, że jak maluch, to Sobiesław Zasada i Longin Bielak, którzy w latach 70. startowali fiatem 126p w Rajdzie Monte Carlo – poza konkurencją, ale dotarli do mety, i to zimą. Obaj panowie mają dziś łącznie 190 lat, a w lipcu ubiegłego roku wybrali się do Turynu maluchami razem z innymi entuzjastami. Tak się złożyło, że byłem wtedy w okolicach Bergamo. Udało nam się spotkać, padł pomysł zorganizowania wspólnej akcji. Jesienią wróciliśmy do tematu z Marcinem, Sobiesławem i Kajetanem Kajetanowiczem oraz jego menedżerką. Spotkały się trzy pokolenia ludzi mających tę samą iskrę w oku. Rozmawialiśmy przez cztery godziny. Doszliśmy do wniosku, że powinniśmy pojechać do Monte Carlo trasą tamtego rajdu.
Czytaj więcej
Giganci Motorsportu i najlepsi kierowcy rajdowi obrali wspólny cel – dotarcie z Bielska-Białej do słynnego Monte Carlo, zasiadając za kółkiem symbolu polskiej motoryzacji – Malucha. Wśród nich znajdą się Sobiesław Zasada, Longin Bielak, Janusz Szerla, Rafał Sonik, Kajetan Kajetanowicz oraz Bartosz Ostałowski.
Celem jest promocja bezpiecznej jazdy. Będziecie zbierać pieniądze na dzieci ofiary wypadków drogowych…
Zawsze wychodziłem z założenia, że skoro robię już coś znaczącego, chciałbym, by służyło to czemuś dobremu. Popatrzyłem na to w pragmatyczny sposób. My, wszyscy uczestnicy, jesteśmy wygranymi dzięki motorsportowi, dał on nam spełnienie i satysfakcję. W takim razie kto znajduje się na przeciwnym biegunie, kto ma najgorzej? Bez wątpienia dzieci. One nie mają żadnego wpływu na to, czy rodzic jest piratem drogowym, czy dobrze wyszkolonym kierowcą, czy jest wyspany, spokojny, skoncentrowany i ma dobry refleks, czy wiezie je sprawnym samochodem i założył odpowiednie opony, czy kupił mu fotelik i prawidłowo zapina pasy, czy nie rozmawia przez telefon. Ta lista jest bardzo długa, a zamyka ją to, czy rodzic nie jest pod wpływem alkoholu lub innych substancji. Fakt, że rośnie liczba autostrad, dróg szybkiego ruchu, obwodnic poprawia nasze bezpieczeństwo. Ale w małych i średnich miejscowościach szkoły, przedszkola, boiska czy kluby sportowe są zwykle przy głównych drogach. Nie ma tam takich ograniczeń prędkości, jak w dużych miastach, brak jest elementów ostrzegających. Poza tym jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu znaki „Uwaga dzieci” mocno do nas przemawiały. W ostatnim czasie pojawiło się jednak więcej oznakowań, którym poświęcamy naszą uwagę, np. fotoradary, progi spowalniające czy szykany.