Wizytówka Putina

Każdy wyścig w Formule 1 wart jest tyle samo punktów, ale podział na stary i nowy świat jest nader widoczny. Rosja, gospodarz czwartej rundy mistrzostw świata, jest typowym przedstawicielem tej drugiej grupy.

Aktualizacja: 01.05.2017 15:52 Publikacja: 01.05.2017 15:40

Zwycięzca Grand Prix w Soczi Fin Valtteri Bottas i premier Rosji Władymir Putin

Zwycięzca Grand Prix w Soczi Fin Valtteri Bottas i premier Rosji Władymir Putin

Foto: AFP

Korespondencja z Soczi

Kryteria są bardzo klarowne. Stary świat to tradycja i przede wszystkim pasja lokalnych kibiców, tłumnie przybywających na tor i tworzących wyjątkową, wyścigową atmosferę. Umundurowani w repliki zespołowych ubrań fani pilnują wejść do sanktuarium jakim jest niedostępny dla zwykłych śmiertelników padok. Polują na zdjęcia z kierowcami, ważnymi personami czy nawet szeregowymi pracownikami wyścigowych ekip. Wytrawni łowcy autografów mają przygotowane segregatory ze zdjęciami i sprawnie wyławiają nie tylko aktualnych, ale też dawnych zawodników, pełniących obecnie inne funkcje w kolorowym cyrku. Mimo różnorodności zespołowych barw, tłum kibiców zawsze tworzy jedną wielką rodzinę, dzieląc się historiami z wypraw na inne tory i omawiając aktualną sytuację w świecie Formuły 1. Na przeszkodzie nie stoją ani różnice językowe, ani osobiste sympatie do poszczególnych zawodników czy ekip. Nierzadko widuje się nawet członków jednej rodziny, odzianych w stroje rywalizujących ze sobą zespołów.

Kolebką Formuły 1 jest Europa, więc prym w rankingu najbardziej klimatycznych zawodów wiodą rzecz jasna Włochy, Wielka Brytania czy Belgia. W inne rejony świata wyścigi Grand Prix zapuszczały się już dekady temu, więc lokalna pasja zdążyła się rozwinąć i pięknie kwitnie do tej pory. Tak jest rzecz jasna w Ameryce Południowej, ale też w tętniących życiem Melbourne i Montrealu czy na japońskiej głębokiej prowincji, wokół słynnej Suzuki. Ten kraj to swoją drogą ewenement: w przeszłości nieraz musiano losować osoby, którym przypadał w udziale zaszczyt kupienia biletu, bo chętnych bywało kilkakrotnie więcej niż miejsc na trybunach. Do dziś japońscy fani przesiadują na torze praktycznie cały dzień, także długie godziny po wyścigu – obserwując, jak mechanicy rozmontowują samochody i pakują je oraz wyposażenie garaży do kontenerów. Do tego popisują się niebywała fantazją i wyrażają swoją pasję oraz uwielbienie do kierowców nie tylko wymyślnymi, własnoręcznie przygotowywanymi strojami i nakryciami głowy (na przykład w kształcie samochodu wyścigowego albo tylnego skrzydła, ze sterowanym za pomocą sznurka ruchomym górnym płatem), ale też pomysłowymi prezentami dla samych zawodników. Laurki, figurki, karykatury i inne drobiazgi są tam na porządku dziennym.

Z punktu widzenia walczących o punkty kierowców atmosfera podczas weekendu nie powinna mieć większego znaczenia. Mało tego, być może wielu z nich – chociaż głośno się do tego nie przyznają – woli ciche, spokojniejsze zawody zamiast szalejących tłumów włoskich czy brytyjskich fanów. Jeśli ktoś taki się znajdzie, to na pewno świetnie się poczuje w wyścigowym nowym świecie. Przez ostatnią dekadę z okładem namnożyło się rund, które zdają się być uosobieniem marketingowej strony Formuły 1. Dla organizatorów i gospodarzy są przede wszystkim wizytówką możliwości danego państwa lub próbą pokazania całemu światu, że w kraju wszystko dobrze się dzieje i można sobie pozwolić na ugoszczenie jednego z największych i najdroższych sportowych widowisk świata, praktycznie nie licząc się z kosztami. Absolutny brak wyścigowych tradycji czy zainteresowania ze strony lokalnych fanów nie ma najmniejszego znaczenia.

 

Przykłady? Chiny, Bahrajn, Abu Zabi, wreszcie dwa najnowsze dodatki do kalendarza: Rosja (od sezonu 2014) i Azerbejdżan (od zeszłego roku). Przeważnie puste trybuny i polityczne podteksty to cechy wspólne tych rund. W tych dwóch ostatnich przypadkach jest to szczególnie widoczne tuż po zakończeniu wyścigu, kiedy najpotężniejsi politycy bez skrępowania są wprowadzani do pokoiku, w którym najlepsi trzej kierowcy szykują się do wyjścia na podium. Na każdym innym torze jest to miejsce święte, ściśle niedostępne dla osób postronnych. Nie w Rosji, nie w Azerbejdżanie, gdzie F1 zawita w czerwcu.

W miniony weekend tradycyjną wizytę na torze Soczi złożył Władimir Putin, również tradycyjnie zaszczycając obiekt swoją obecnością dopiero w połowie wyścigu. Powitali go nie tylko odsunięty na emeryturę architekt ekspansji F1 do nowego świata, zawsze łasy na pieniądze od organizatorów Bernie Ecclestone, ale także nowy komercyjny władca sportu Chase Carey. Ten sam, który niedawno zapowiadał koncentrację na rynku europejskim i USA, a tymczasem umowę z Rosją przedłużył do 2025 roku.

Soczi to wizytówka Putina, a organizacja Grand Prix w połączeniu z zimowymi igrzyskami olimpijskimi 2014 miała rozsławić czarnomorski kurort w szerszym świecie i rozruszać turystykę międzynarodową. Szacuje się, że co roku bawią tam cztery miliony turystów, ale ledwie trzy procent nie ma rosyjskiego paszportu. Drugie pod względem długości miasto świata ma niezaprzeczalne uroki: ciepły i spokojny klimat, morze, bliskość gór i osławiona rosyjska gościnność mogą kusić, ale jednocześnie przygotowana na Igrzyska infrastruktura robi teraz przygnębiające wrażenie.

Rozległe tereny wioski olimpijskiej zamieniono na ogrodzone osiedla i kompleksy hotelowe, przeważnie świecące pustkami. Skoro nawet weekend z Formułą 1 nie zamienił ich w tętniące życiem skupiska kibiców, to chyba żadna inna jednorazowa impreza sportowa tego nie zrobi. Gdyby do Soczi zjechałby choć ułamek włoskich, angielskich czy niemieckich fanów, szturmujących pola kempingowe wokół Monzy, Silverstone, Hockenheimringu czy środkowoeuropejskich torów w Austrii czy na Węgrzech, to blokowiska dawnej wioski olimpijskiej nie zasnęłyby ani na chwilę.

Sytuację rosyjskiego wyścigu ratują nieco raczkujące wyścigowe tradycje. Jeździł w Formule 1 Witalij Pietrow, teraz solidnie w środku stawki radzi sobie Daniił Kwiat, który przy okazji domowego wyścigu wydał książkę o swojej drodze na wyścigowy szczyt. 23-letni kierowca przyznaje, że jego wspomnienia mają posłużyć jako inspiracja czy wręcz instrukcja dla ewentualnych następców, którzy wciąż muszą opuszczać ojczyznę i szlifować swój talent w Wielkiej Brytanii, Hiszpanii czy we Włoszech.

– Mamy ten piękny tor w Soczi, ale poza nim żadnych fundamentów, żadnych torów kartingowych – mówił Kwiat. Co do tego pierwszego nie ma wątpliwości: infrastruktura Autodromu jest na najwyższym poziomie. Układ pętli, chociaż nie sprzyja wyprzedzaniu, też jest ciekawy i wymagający dla kierowców, często mających problemy z przejechaniem czystego, idealnego okrążenia. Po wyrwaniu się z betonu parku olimpijskiego na kibiców czekają sympatyczne, kolorowe i wesołe uliczki typowego nadmorskiego kurortu, a w oddali majaczą majestatyczne, ośnieżone szczyty Kaukazu. Jest tu wszystko poza wyścigową atmosferą, którą powinni tworzyć kibice. Najpierw Pietrow, a teraz Kwiat – oraz ich znakomici koledzy z innych krajów – nie zdołali jeszcze wykrzesać w Rosjanach wielkiego entuzjazmu do królowej motorsportu.

Nie miało to oczywiście większego znaczenia dla głównych aktorów widowiska. Pierwsze zwycięstwo w karierze odniósł w Soczi Valtteri Bottas, chociaż w kwalifikacjach najlepszy był duet Ferrari. Fin po atomowym starcie przeskoczył jednak na czoło stawki i mimo wysiłków Sebastiana Vettela, nie dał sobie odebrać prowadzenia. Jego zespołowy partner z Mercedesa, Lewis Hamilton, po pełnym kłopotów weekendzie zajął dopiero czwarte miejsce i w klasyfikacji mistrzostw traci do Vettela już 13 punktów. Z kolei podwójne podium nie pomogło Scuderii w utrzymaniu prowadzenia wśród konstruktorów: Mercedes wysunął się na czoło, z zaledwie jednym punktem przewagi.

Kolejny przystanek to nareszcie Europa i leżący pod Barceloną obiekt, który podobnie jak Soczi nie ma zbyt wiele do zaoferowania w kwestii wyprzedzania i walki na torze, ale za to możemy liczyć na tłumy głośnych, zaangażowanych kibiców.

żużel
Finał Drużynowego Pucharu Świata na żużlu w 2026 roku na PGE Narodowym w Warszawie
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
żużel
Speedway Grand Prix w 2025 roku już bez Cardiff. Zaskakująca decyzja władz światowego żużla
żużel
Tak będzie hartować się Stal. W Gorzowie mają plan naprawczy, czekają na ruch miasta
żużel
Legenda nad przepaścią. W tydzień musi znaleźć miliony
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
żużel
Motor Lublin trzeci raz z rzędu żużlowym mistrzem Polski
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej