Rywalizacja miała się rozpocząć w sobotę. Już wiadomo, że będzie to co najmniej dzień później – z powodu zakażeń wykrytych u zawodników przełożone zostały dwa ligowe mecze.
Poprzedni sezon był sukcesem PGE Ekstraligi. Lockdown wprawdzie opóźnił rozpoczęcie rozgrywek, ale później, dzięki m.in. szczegółowemu regulaminowi sanitarnemu, toczyły się one już bez większych przeszkód, co w świecie żużla było ewenementem. Anglia i Niemcy w ogóle nie wystartowały, w Szwecji liga była kadłubowa.
W Polsce tymczasem rozegrano pełny sezon z play-offami, widzami na trybunach i pokazywanymi na całym świecie zdjęciami z Lublina, gdzie kibice, dla których z powodu covidowych ograniczeń zabrakło miejsc, wykupywali podnośniki i oglądali mecze miejscowego Motoru zza korony stadionu.
Trzecia fala pandemii będzie znacznie większym wyzwaniem. Koronawirusa wykryto już u kilku zawodników, w tym takich tuzów, jak Artiom Łaguta, Patryk Dudek czy Jarosław Hampel. Żużel to nie piłka nożna i nie można doraźnie uzupełnić składu zawodnikami z drużyn młodzieżowych. Dlatego po raz drugi sięgnięto po instytucję „gościa", która w każdym innym sporcie drużynowym uznana by była za co najmniej dyskusyjne rozwiązanie, ale w żużlu nie dziwi nikogo.
W przypadku wykrycia zakażenia u któregoś zawodnika klub może w jego miejsce sprowadzić na gościnne występy żużlowca z niższej ligi.