Reklama
Rozwiń

Bernie Ecclestone: Wizjoner z innego świata

Po czterech dekadach czas 86-letniego dyktatora Berniego Ecclestone'a dobiegł końca.

Aktualizacja: 25.01.2017 11:02 Publikacja: 24.01.2017 18:38

Bernie Ecclestone: Wizjoner z innego świata

Foto: PAP/EPA

Ecclestone zaszedł bardzo daleko jak na kogoś, kto zaczynał od handlu używanymi motocyklami i samochodami. Już kiedy stawiał pierwsze kroki w tym biznesie, potrafił jednym spojrzeniem wycenić zawartość parkingu czy salonu i dobić targu z kolegą po fachu. Nigdy nie był stratny, a inni handlarze zakładali się między sobą i bezskutecznie próbowali go przechytrzyć. Od lat 70. niewysoki Anglik robił użytek ze swojego drygu do interesów w Formule 1.

Przygodę z wyścigami zaczął znacznie wcześniej, próbował nawet wystartować w Grand Prix Formuły 1, ale był za wolny. Szybko się zorientował, że lepiej znaleźć sobie inne zajęcie, i zabrał się do prowadzenia karier bardziej zdolnych kierowców. Przeżył dwa tragiczne wypadki swoich dwóch podopiecznych: Stuarta Lewis-Evansa w 1958 i Jochena Rindta w 1970 roku. Marsz po władzę w F1 rozpoczął od kupna zespołu Brabham.

W latach 70. ekipy indywidualnie negocjowały warunki startu (i premie finansowe) z organizatorami wyścigów, a na rynku telewizyjnym F1 praktycznie nie istniała. Ecclestone z właściwym sobie sprytem wykorzystał obie luki. Właściciele innych zespołów nawet z ulgą zrzekli się kłopotliwych ich zdaniem negocjacji, zezwalając Berniemu na reprezentowanie wszystkich w rozmowach z promotorami poszczególnych wyścigów. Zanim się obejrzeli, Ecclestone panował już nad wszystkim i zgarniał dla siebie prowizje.

Podporządkował też sobie rosnący rynek praw telewizyjnych, jednocześnie dbając o to, by oferowany przez niego produkt był jak najwyższej jakości. Zniknęły powszechne w latach 70. obskurne namioty i umorusani smarem mechanicy, przygotowujący samochody do startu na trawiastym zapleczu toru.

Obsesja Ecclestone'a na punkcie czystości i porządku zamieniła wyścigowe zaplecza w uporządkowane laboratoria. Rosnąca jakość i reputacja F1 zaczęła przyciągać także wielkie marki, nie tylko motoryzacyjne.

W latach 80. Ecclestone i jego wierny sojusznik Max Mosley stanęli do boju z władzami samochodowego sportu. Biznesowy spryt Berniego i polityczna biegłość jego przyjaciela przyniosły wielki sukces: Mosley został prezesem Międzynarodowej Federacji Samochodowej, a Ecclestone chwycił w ręce komercyjne stery F1. Dorobił się nieprzyzwoitej fortuny, ale z drugiej strony gdyby nie jego wysiłki i wizja sprzed lat, to zespoły nie zarabiałyby nawet ułamka tego, co dostają dzięki obecnej pozycji zawodów Grand Prix na mapie światowego sportu.

Trzy razy Ecclestone sprzedawał prawa do F1, mimo to cały czas utrzymywał się u steru. Do perfekcji opanował metodę „dziel i rządź", bez wysiłku panując nad całym cyrkiem i żonglując milionowymi kontraktami. Tyle że w końcu wyprzedziła go rzeczywistość. Nie odnalazł się w nowych realiach, alergicznie reagując na internet i nie rozumiejąc potrzeb młodych fanów. Dlatego musiał odejść: nowi szefowie z amerykańskiej firmy Liberty Media chcą w pełni wykorzystać potencjał F1 i nie boją się słowa, którego nie było w słowniku Berniego: inwestycje. Wielu kibiców od dawna chciało odejścia Ecclestone'a, ale nie można zapominać, że to on ze sportu dla hobbystów stworzył globalne imperium.

żużel
Speedway Grand Prix w 2025 roku już bez Cardiff. Zaskakująca decyzja władz światowego żużla
żużel
Tak będzie hartować się Stal. W Gorzowie mają plan naprawczy, czekają na ruch miasta
żużel
Legenda nad przepaścią. W tydzień musi znaleźć miliony
żużel
Motor Lublin trzeci raz z rzędu żużlowym mistrzem Polski
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
żużel
Grand Prix na żużlu. „Dzikie karty” przyznane. FIM znów irytuje kibiców
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku