Polski duet popisał się przede wszystkim regularnością. Co prawda na żadnym odcinku specjalnym nie uplasował się w pierwszej trójce WRC-2, ale cały czas był w ścisłej czołówce klasyfikacji swojej kategorii i ostatniego dnia, po kłopotach lidera mistrzostw Pierre-Louisa Loubeta, awansował nawet na drugą lokatę. Bój z Emilem Lindholmem był bardzo zacięty: ostatnią próbę Kajetanowicz rozpoczynał ze stratą 0,6 sekundy do fińskiego rywala, ale ostatecznie uległ mu o prawie 16 sekund. W WRC-2 triumfował doświadczony Eric Camilli, mający już na koncie starty samochodem WRC – ale Kajetanowicz i Szczepaniak uplasowali się najwyżej spośród wszystkich załóg, które regularnie startują w tegorocznym cyklu.
Piąte podium w siódmym starcie pozwoliło Kajetanowiczowi awansować na drugą lokatę w mistrzostwach, ze stratą zaledwie trzech punktów do Loubeta – piątego w Katalonii. Tyle, że dla polskiej załogi był to już ostatni start w tym sezonie. Regulamin WRC-2 narzuca maksymalną liczbę startów – właśnie siedem, spośród których do końcowej klasyfikacji liczy się sześć najlepszych wyników. Do końca zmagań pozostaje jeszcze jedna runda: w połowie listopada na szutrach w Australii o poprawę swojego bilansu powalczy zaledwie pięć załóg WRC-2, ale w tym gronie są dwaj kierowcy, którzy mogą wypchnąć Kajetanowicza z pierwszej trójki w końcowej klasyfikacji sezonu. Trzeci w mistrzostwach Benito Guerra traci do drugiej lokaty 13 punktów, zatem finisz na podium w Australii pozwoli mu zyskać jedną pozycję. Meksykanin ma jeszcze teoretycznie szansę na mistrzostwo, ale do Loubeta – który także wystartuje w ostatniej rundzie sezonu – traci szesnaście punktów. Musiałby zatem zająć pierwsze lub drugie miejsce i liczyć na pech rywala. Szansę na pokonanie Kajetanowicza ma jeszcze Fabio Andolfi, ale Włoch musi wygrać na antypodach, by przeskoczyć Polaka w punktacji.
Niezależnie od końcowego wyniku, postawa Kajetanowicza w pierwszym pełnym sezonie startów na szczeblu mistrzostw świata była pozytywną niespodzianką. Rozsądnym oczekiwaniem było regularne zdobywanie punktów, a tymczasem w sześciu ukończonych rajdach trzykrotny mistrz Europy aż pięć razy stawał na podium: raz wygrał, raz był drugi i trzykrotnie trzeci. Głównym atutem okazała się regularność, ale Kajetanowicz zapisał także na swoje konto dziesięć wygranych odcinków specjalnych.
Nie był to także łatwy sezon od strony sprzętowej: przytrafiające się w pierwszej fazie mistrzostw problemy techniczne z nową rajdówką, Volkswagenem Polo R5, wymusiły przesiadkę do Skody Fabii R5, którą polski duet przejechał dwa rajdy, na Sardynii i w Turcji. Pomiędzy nimi wystartowali Volkswagenem w Niemczech i wrócili do tego samochodu na dwie ostatnie rundy. Takie przesiadki z pewnością nie ułatwiały zadania kierowcy, który dopiero zaczął wielką przygodę na rajdowym szczycie.
W klasyfikacji generalnej mistrzostw świata hiszpańska runda przyniosła rozstrzygnięcie kwestii mistrzowskiego tytułu. Ott Tanak i Martin Jarveoja zakończyli trwającą piętnaście lat dominację Francuzów o imieniu Sebastian. Loeb i Ogier zdobyli kolejno dziewięć i sześć tytułów, ale w sezonie 2019 mistrzowski laur po raz pierwszy w historii wędruje do Estonii. W Katalonii już na początku rywalizacji Ogiera dopadły problemy z wspomaganiem kierownicy w Citroenie – a żona kierowcy określiła samochód mianem „Shitroen"... – i na mecie Francuz był dopiero ósmy. W klasyfikacji sezonu spadł za triumfatora rajdu, Belga Thierry'ego Neuville'a z Hyundaia, ale obaj nie mają już szans na dopadnięcie Tanaka. Kierowca Toyoty nie kalkulował i do samej mety walczył o jak najlepszy rezultat: zwycięstwem na ostatniej próbie zgarnął pięć dodatkowych punktów i pokonał reprezentanta gospodarzy Daniego Sordo (Hyundai) o 0,4 sekundy.