To ma być impreza rekordowa – na bieżni oraz na trybunach. Organizatorzy w czwartek przekazali „Rz”, że sprzedali już 37 tys. biletów, co oznacza, że niemal na pewno poprawią rekord z 2018 roku, kiedy Memoriał Kamili Skolimowskiej – występ był wówczas darmowy, a lekkoatleci wskoczyli właśnie na falę popularności – zobaczyło z trybun 41 226 widzów.
Mityng debiutował wtedy na Stadionie Śląskim i odbył się tuż po mistrzostwach Europy w Berlinie, gdzie zajęliśmy drugie miejsce w klasyfikacji medalowej, a niektórzy dopiero uczyli się, kim są Adam Kszczot, Marcin Lewandowski, Sofia Ennaoui czy Justyna Święty-Ersetic, czyli twarze pokolenia, które zaczęło właśnie sukcesami kibiców rozpieszczać.
Czytaj więcej
- Powrót po ciąży jest dużo trudniejszy niż po jakiejkolwiek kontuzji, bo zaczyna się wówczas niżej niż od zera. Drugi raz bym tego nie zrobiła - mówi polska wieloboistka Adrianna Sułek - Schubert.
Memoriał Kamili Skolimowskiej. Długa droga od stadionu warszawskiej Skry do Diamentowej Ligi
Pierwszą edycję memoriału w 2009 roku gościło jeszcze boczne boisko stadionu stołecznej Skry, gdzie jeden z jego twórców i narzeczony Skolimowskiej Marcin Rosengarten sam biegał z kosiarką, żeby młoty nie ginęły w trawie, a belkami wielkimi jak słupy telegraficzne rzucali strongmani (prywatnie: kuzyni Kamili) oraz kulomiot Tomasz Majewski i dyskobol Piotr Małachowski.
- Więcej było w tym wszystkim zabawy oraz okazji do spotkania i wspominania Kamili przez przyjaciół. Mieliśmy wtedy w konkursach rzutu młotem ledwie po ośmiu zawodników. Cieszyliśmy się, że przyjechali. Najlepszych uhonorowaliśmy specjalnymi statuetkami przypominającymi dłonie trzymające młot – wspomina w rozmowie z „Rz” Robert Skolimowski.