Amerykańska firma pokazała pierwszą część swojej kolekcji podczas czwartkowego pokazu Nike Air w Paryżu. Wzięli w nim udział sportowcy z kilku krajów i z różnych dyscyplin sportowych. Ale ani stroje kenijskich lekkoatletów, francuskich koszykarek i piłkarek, koreańskich tancerek breakdance nie wzbudziły większego zainteresowania. Natomiast jedna z części kreacji startowej przygotowanej dla amerykańskich lekkoatletek wywołała lawinę komentarzy.
Strój jest jednoczęściowy, ma głębokie wcięcie na wysokości bioder. „Wyglądał jak sportowa wersja trykotu treningowego z lat 80. Na manekinie body sprawiało wrażenie, jakby wymagało skomplikowanej pielęgnacji intymnej” – napisała w swojej recenzji z pokazu dziennikarka „New York Times”. Szczególnie uderza kontrast między ubiorem dla lekkoatletów i lekkoatletek. Nike zapewnia reprezentantom Stanów Zjednoczonych ściśle przylegające do ciała koszulkę bez rękawów oraz spodenki. Jak na dzisiejsze czasy - nic kontrowersyjnego.
Stroje Nike dla amerykańskich lekkoatletek. „Konieczna depilacja”
Poświęcona lekkoatletyce strona „Citius Mag” zamieściła post z zestawieniem obok siebie obu strojów. Odnotowała blisko dwa tysiące reakcji, w zdecydowanej większości krytykujących kobiecą kolekcję Nike. „Mam nadzieję, że Amerykańska Federacja Lekkoatletyczna płaci za depilację miejsc intymnych” – to jeden z anonimowych komentarzy. Na Instagramie aktorka komediowa Laura Green, zapalona biegaczka, opublikowała film z komentarzem: „No cóż, czujemy się w tym bardzo przewiewnie” – mówi. Po czym sięga do torby, w której znajdują się niezbędne dodatki do olimpijskiego stroju lekkoatletek, wśród których znajduje się zestaw do histerektomii, aby kobiety nie musiały martwić się miesiączką.
Colleen Quingley, amerykańska biegaczka średniodystansowa twierdzi, że ten strój nie jest stworzony dla zawodniczek wyczynowo uprawiających sport. – Nasze ciała są różne i każda musi mieć inaczej dopasowany strój – powiedziała agencji Reutersa.