23-latek urodził się, żeby latać, bo łączy w sobie cechy wybitnego gimnastyka oraz świetnego sprintera. Niektórzy uważają wręcz, że siła z generowanego przez niego pędu wyginałaby latarnie. Niedawno założył się nawet z byłą mistrzynią świata Shelly-Ann Fraser-Pryce, że pokona ją w biegu na 100 metrów i widząc nagranie Duplantisa z zawodów uniwersyteckich, gdzie pięć lat temu osiągnął czas 10.57 wiemy, że nie byłby bez szans.
Każda impreza, w której bierze udział, oznacza zagrożenie dla rekordu świata. Duplantis w niedzielę, podczas finałowych zawodów Diamentowej Ligi, przeleciał nad poprzeczką zawieszoną na wysokości 6.23 m. To był jego 73. skok powyżej sześciu metrów w karierze. Siegiej Bubka miał takich 46. Imprezę gościł obiekt Hayward Field, gdzie Szwed najlepszy wynik w dziejach konkurencji poprawił także rok wcześniej, podczas mistrzostw świata, kiedy skoczył 6.21 m.
- Tutejszy obiekt ma piękną historię oraz nowoczesny charakter. Rozbieg jest naprawdę szybki, a publiczność oraz jej energia - fantastyczne. Właśnie takich warunków potrzebuję, aby bić rekordy - mówi Duplantis, który wzorem Bubki poprawia historyczny wynik centymetr po centymetrze i za każdym razem wzbogaca go wybuchem szaleńczej radości. Tym razem wpadł w ramiona tyczkarza Sama Kendricksa, porwał koszulkę i wskoczył na bandę przy trybunach.
Armand Duplantis. Kim jest rekordzista świata w skoku o tyczce
Rekord pobił w miejscu o tyle wyjątkowym, że sam jest dzieckiem dwóch narodów. Urodził się i wychował w Luizjanie, bo USA to kraj taty Grega, ale ojczyznę wybrał po mamie Helenie. Ma domy w obu krajach, ale od kilku lat próbuje być bardziej Szwedem. Śpiewa hymn, ma w garażu Volvo i umawia się z modelką Desire Inglander. Nic dziwnego, że w rankingach popularności wygrywa z piłkarzem Zlatanem Ibrahimoviciem czy biegaczką narciarską Charlotte Kallą.